-Absurd
to jest cecha chyba wszystkich wskazówek.
-Co? –
Zip ostatni raz kliknął myszką po czym zwrócił wzrok na Larę.
-Piasek i
pycha. Czy widzisz w tym jakiś sens?
-Nie
wiem… piasek jest pyszny? – dziewczyna spojrzała wymownie na przyjaciela. – nie
mam pojęcia. – dodał oschle. – A skąd ty to właściwie…
-Otworzyłam
pierwszy młynek. Żółty. Pisało na nim Kebanggaan. A w środku piasek. Widzisz w
tym jakiś sens?
-Żadnego.
Może zapytaj Alistera?
Fletcher
jak zawsze siedział w bibliotece. Croft zastanawiała się, czy chłopak w ogóle z
niej wychodzi.
-Witaj
Lara! – podniósł głowę zza książki.
-Hej
Alister. – Croft podeszła do chłopaka. – Piasek. Pycha. Jakiś związek? -
Księgowy zmarszczył czoło.
-Modlitewnik.
Na wieczku pisało kebanggaan, a w środku był piasek.
-Może
spróbuj to zinterpretować chemicznie? Piasek jako krzemionka? Krzem? Nie wiem.
W sumie dość osobliwa zagadka.
-Mnie to
mówisz… - odwróciła się i wyszła.
***
-I jak ci
się tam mieszka? … No ja myślę, takie miejsce dla takiego jak my to raj!
Zazdroszczę ci… no wiem, że też mam fajnie, ale mieszkać w takim miejscu… może
kiedyś… Wiem! Namówię ją na przeprowadzkę! – Croft obserwowała Zipa
rozmawiającego przez telefon. – No i co? Spróbować zawsze można… dobra, kończę,
bo przeszywa mnie zdziwionym spojrzeniem. Na razie! – odłożył słuchawkę.
-Z kim
rozmawiałeś? I o jakiej przeprowadzce? – dziewczyna próbowała być poważna,
jednak na jej usta cisnął się uśmiech.
-A, z
kumplem. Niedawno się przeprowadził.
-Dokąd?
-Do raju
dla wszystkich informatyków i speców od sprzętu komputerowego – do Doliny
Krzemowej. Pracuje tam teraz.
-To miło…
i chciałeś namówić mnie, żebyśmy też się tam przeprowadzili?
-Oj,
tylko tak gadałem. Ale wiesz, mieszkać tam… pracować tam…
-Dobrze,
już się tak nie rozmarzaj.
-A jak
tam rozwiązywanie zagadki?
-Stoi w
miejscu.
-To może
otwórz jakiś inny młynek?
-Może. A
teraz idę na górę. Dalej rozwiązywać zagadkę. – po tych słowach pomaszerowała
do sypialni.
Otworzyła
drzwi. Jej pokój. Przez chwilę stała w wejściu. Po głowie chodziła jej nazwa
„Dolina Krzemowa”. Skierowała się w stronę kanapy. Usiadła na niej. Przyjrzała
się młynkom. Na stoliku i na dywanie leżał piasek. „Winston będzie musiał
odkurzyć” – pomyślała. Musnęła dłonią po piasku.
-Piasek.
Pycha. To nie ma sensu. Piasek, pycha. Pycha, piasek. – szeptała do siebie na
zmianę oba słowa. –Piasek, pycha… pycha, piasek… Dolina Krzemowa… zaraz… no
jasne!
-Zip! – w
całej rezydencji rozległ się donośny głos Croftówny.
-Co jest?
-Już
wiem. Trzy hasła: Pycha, piasek i Dolina Krzemowa.
-I co w
związku z tym?
-Posłuchaj.
Znany z pychy jesteś ty, prawda?
-Ja? I
pycha? Ja dumny? Z czego?
-Ze
swojego komputerowego fachu.
-No niby…
-Jak
rozmawiałam z Blisterem, to stwierdził, że powinnam zinterpretować piasek jako
krzemionkę…
-I co? Że
niby to ma jakiś związek z moim kumplem? – Croft nie odpowiedziała. Wystarczyło
spojrzeć na jej wyraz twarzy.
-No
dobra… ale czemu sądzisz, że akurat tam znajdziesz odpowiedź?
-Myślisz,
że to zwykły zbieg okoliczności? – zaczęła przeszywać czarnoskórego wzrokiem.
-Dobra…
już załatwiam ci lot…
***
Panna
archeolog stała przed jednym z wielu białych domków.
-A więc
to tu. Mieszkanie Iana N. F. Ormation’a…
- podeszła do drzwi. Nacisnęła dzwonek. Po chwili drzwi domku otworzyły
się. Ujrzała młodego chłopaka. Rudego, w okularach. Wyglądał jak typowy
informatyk.
-Lara,
witaj! Wchodź!
Dom jak
każdy inny. Po prawej schody, dalej wejście do salonu. Przynajmniej Larze
wydawało się, że do salonu. W rzeczywistości jednak była to pracownia. Po lewej
natomiast drzwi do kuchni.
-Ładnie
tu.
-Na
razie. Niedawno się wprowadziłem. Tutaj proszę. – wskazał jej „salon”. W środku
znajdowało się mnóstwo sprzętu komputerowego, spore biurko i krzesło. Oraz
kanapa. Dziewczyna usiadła na sofie, Ian na krześle.
-Zip
dzwonił, że wpadniesz. – chłopak wyglądał na wyjątkowo zadowolonego ze
spotkania. – nawet nie wiesz, jakie to super, że mogę cię poznać!
-Wątpiłabym,
w końcu mamy różne zainteresowania. – Croft uśmiechnęła się.
-Ale i
tak jest super! No więc, o co chodzi? System nie chce odpalić? Napęd CD-ROM
nawalił?
-Nie,
nie… chodzi o coś innego. Zupełnie innego. – na te słowa Ormation spojrzał na
dziewczynę lekko zdziwionym wzrokiem.
-A w
czym, jeśli nie przy komputerze, mogę ci pomóc?
-Słyszałeś
kiedyś o micie tybetańskim „Keserakahan”?
– wiedziała jakiej oczekiwać odpowiedzi. Co taki chłopak mógłby wiedzieć o
jakichkolwiek mitach?
-O czym?
– chłopak był kompletnie zdezorientowany. Croft to nie zdziwiło. –Jeśli po to
przyjechałaś, po ten… mit… to niestety, nie będę mógł ci pomóc. – dziewczyna
kiwnęła głową. –no cóż, może zrekompensuję ci rozczarowanie filiżanką kawy?
-Czy
informatycy zawsze piją kawę? – panna archeolog była tym zaintrygowana. Zip
często popijał brązowy napój, kiedy siedział w pracowni. Czyżby był to nawyk
każdego komputerowego maniaka?
-Czy ja
wiem… to może herbaty?
-Chętnie.
Ian
krzątał się w kuchni. Lara w tym czasie cierpliwie czekała. Rozglądała się.
Sprzęt, sprzęt i jeszcze więcej sprzętu. Jednak w śród tych maszyn wyróżniała
się półka z książkami. Z racji chwilowego braku zajęcia dziewczyna podeszła do
regału. O dziwo nie było tam poradników informatycznych, a książki historyczne,
książki z mitami, legendami. Jednak pokryte sporą warstwą kurzu. Nagle uwagę
Lary przykuła wsadzona między tomami, wystająca kartka. Nie zastanawiając się,
chwyciła za kawałek papieru. Wyglądał na stary. Trochę postrzępiony,
poszarzały, pobrudzony tu i ówdzie. Były na nim jakieś zapiski. Na górze pisało
„Keserakahan”.
-Proszę,
herbata. – chłopak wszedł z filiżanką ciepłego napoju do salonu. Zauważając
jednak, że dziewczyna jest zajęta wpatrywaniem się w kartkę, odłożył kubek na
stolik.
-Skąd to
masz? – zapytała. Informatyk podszedł i przyjrzał się kartce.
-Nie mam
pojęcia… a gdzie to znalazłaś?
-Między
książkami, na tym regale. – dziewczyna wskazała na półkę.
-Nie
miałem pojęcia, że to tu jest… Ten regał był tu od początku…
-Ciekawe…
no nic, pozwolisz, że zachowam…
-Tak,
jasne.
-I że
będę już…
-Nie ma
sprawy.
***
-Czyli że
jednak się opłaciło… – czarnoskóry wpatrywał się w kartkę z lekkim
niedowierzaniem.
-Ufam
moim instynktom. I to mi wychodzi na dobre. – panna archeolog chwyciła kartkę,
którą trzymał czarnoskóry i powędrowała do swojej sypialni. Musiała rozszyfrować,
co było napisane na papierze.
Znowu
siedziała na kanapie, znowu przed stolikiem. Tym razem jednak zajęta była
lekturą. Zapiski były po indonezyjsku, jak nazwy modlitewników. Na stoliku
leżała czysta kartka, Croft natomiast trzymała w ręce długopis.
-Pycha:
zapiski o… wskazówkach… - dyktując sobie po cichu, dziewczyna zanotowała. –
Nieczystość… Zazdrość… - obok tych
wyrazów kartka była naderwana, nie można się było rozczytać, co było napisane
obok. – Łakomstwo: mapa… miejsca… Gniew… ehh, brak. Lenistwo: …kosa… kosa? –
Lara była lekko zdziwiona, lecz zanotowała wyraz na karteczce. – Niewiele tego
jest. Widać, co do reszty będę musiała się zorientować. – panna archeolog
odłożyła długopis. Chwyciła kartkę, jednak niezgrabnym ruchem, przez co
zrzuciła na ziemię jeden z młynków. Ten, pod wpływem uderzenia, otworzył się.
Ze środka wypłynęła zielona substancja, która momentalnie wyżarła dziurę w
dywanie.
-Cholera!
– Lara szybko chwyciła wieczko i modlitewnik. Zamknęła go, po czym przeczytała
napis na wieczku. – Czerwony. Gniew. Zielona, świecąca substancja. - pierwsza
myśl, która przeszła Larze przez głowę…
***
-Chcesz wiedzieć, po co to robię?! - zamachnęła się i
cisnęła w Croft zieloną, świecącą kulą. Dziewczyna zrobiła unik.
-Przede wszystkim, by zdobyć władzę! - Karel wysłała
pannie archeolog kolejny pocisk, którego ta znowu ominęła.
-A poza tym... -przemieściła się w inne miejsce. - by
pomścić brata!
-Brata?! Masz na myśli Joachima Karela?!
-Tak! To dlatego zostałaś w to wciągnięta! Byłaś ważnym
elementem mojego planu! - tym razem zaatakowała mocniej, jednak po raz kolejny
Lara uniknęła zderzenia z pociskiem. Próbowała wycelować w artefakt, ale kule
Nadine jej to uniemożliwiały. Karel zleciała niżej.
-Teraz
dokończę to, co zaczęłam!
***
-Ale to
by było za proste… - po tych słowach wstała z kanapy. Postanowiła odwiedzić
Alistera w bibliotece. Wyszła z sypialni. Przeszła przez korytarz. Otworzyła
drzwi i znalazła się w głównym holu. Musiało być późno, ponieważ w pracowni nie
było Zipa. Dziewczyna przemieściła się do drzwi, za którymi znajdował się
korytarz prowadzący do biblioteki.
Za każdym
razem, kiedy musiała się przemieścić z jednego pomieszczenia do drugiego, miała
ochotę nawymyślać architektowi tego domu. W końcu, po tułaczce przez korytarze,
dotarła do celu. Chwyciła za klamkę i nacisnęła wprawiając w ruch prosty
mechanizm zawiasów. W bibliotece było zgaszone światło. Mimo to dziewczyna
wkroczyła do środka. Miała już pomysł, jak wykorzystać związek z Kamieniem
Nephilimów. Podeszła do jednej z półek – mapy i atlasy. Wyciągnęła spośród
tomów cienką książkę o okładce nowej, lśniącej, jeszcze nie zniszczonej przez
czas. Położyła ją na biurku przed komputerem, zapaliła lampkę.
-Zobaczmy…
chwila, czy on nie ma tu jakiegoś… - bohaterka zaczęła grzebać w szufladach. Po
krótkich poszukiwaniach wyciągnęła ołówek, gumkę i linijkę. Następnie zabrała
się do kreślenia po atlasie linii, mrucząc coś pod nosem.
-Lara…
Lara, obudź się. Lara, jest już 12… - dziewczyna otworzyła leniwie oczy.
Zamrugała parę razy, przeciągnęła się i rozejrzała. Była w czytelni. Za oknem
biały dzień. Zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, Alister zaczął przemowę.
-Dziś
rano, po śniadaniu jak zwykle przyszedłem tutaj i znalazłem ciebie, śpiącą na
moim biurku. – ostatnie dwa wyrazy podkreślił z lekką nutą ironii. – Już
chciałem, cię budzić, ale moją uwagę zwrócił otwarty atlas. A ponieważ zrobiłaś
sobie z niego poduszkę, musiałem go spod twojej głowy wyciągać.
-Przepraszam,
szukałam czegoś…
-No i
właśnie do tego zmierzam. Przyjrzałem się twoim kreśleniom, przeanalizowałem…
-Znalazłeś
coś? – w jej głosie dało się słyszeć iskrę entuzjazmu.
-Otóż
właśnie… kreśliłaś coś związanego z Kamieniem Nephilimów, tak? – na to pytanie
dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. – Kiedy połączy się linią prostą –
Fletcher wsunął Croftównie pod nos atlas. – stolicę państwa, w którym znalazłaś
pierwszy fragment kamienia, ze stolicą państwa, w którym znalazłaś ostatni
fragment kamienia, to jest Rejkiawik i Pekin, owa linia przetnie nam Moskwę. –
Lara wyrwała chłopakowi książkę z rąk. Przyjrzała się mapie.
-Faktycznie.
– na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Wcisnęła księgowemu atlas z powrotem do
rąk i wyszła, wręcz wybiegła z biblioteki.
-Proszę
bardzo. – odpowiedział Fletcher sarkastycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz