Rozdział 4. - "Chcesz wiedzieć, po co to robię?"

Obracała w dłoni mały, żółty modlitewnik. Po chwili chwyciła za wieczko i otworzyła młynek. Na ziemię posypało się kilka ziaren piasku. Croft bez dłuższego namysłu wyszła z pokoju.

-Absurd to jest cecha chyba wszystkich wskazówek.
-Co? – Zip ostatni raz kliknął myszką po czym zwrócił wzrok na Larę.
-Piasek i pycha. Czy widzisz w tym jakiś sens?
-Nie wiem… piasek jest pyszny? – dziewczyna spojrzała wymownie na przyjaciela. – nie mam pojęcia. – dodał oschle. – A skąd ty to właściwie…
-Otworzyłam pierwszy młynek. Żółty. Pisało na nim Kebanggaan. A w środku piasek. Widzisz w tym jakiś sens?
-Żadnego. Może zapytaj Alistera?

Fletcher jak zawsze siedział w bibliotece. Croft zastanawiała się, czy chłopak w ogóle z niej wychodzi.
-Witaj Lara! – podniósł głowę zza książki.
-Hej Alister. – Croft podeszła do chłopaka. – Piasek. Pycha. Jakiś związek? - Księgowy zmarszczył czoło.
-Modlitewnik. Na wieczku pisało kebanggaan, a w środku był piasek.
-Może spróbuj to zinterpretować chemicznie? Piasek jako krzemionka? Krzem? Nie wiem. W sumie dość osobliwa zagadka.
-Mnie to mówisz… - odwróciła się i wyszła.

***

-I jak ci się tam mieszka? … No ja myślę, takie miejsce dla takiego jak my to raj! Zazdroszczę ci… no wiem, że też mam fajnie, ale mieszkać w takim miejscu… może kiedyś… Wiem! Namówię ją na przeprowadzkę! – Croft obserwowała Zipa rozmawiającego przez telefon. – No i co? Spróbować zawsze można… dobra, kończę, bo przeszywa mnie zdziwionym spojrzeniem. Na razie! – odłożył słuchawkę.
-Z kim rozmawiałeś? I o jakiej przeprowadzce? – dziewczyna próbowała być poważna, jednak na jej usta cisnął się uśmiech.
-A, z kumplem. Niedawno się przeprowadził.
-Dokąd?
-Do raju dla wszystkich informatyków i speców od sprzętu komputerowego – do Doliny Krzemowej. Pracuje tam teraz.
-To miło… i chciałeś namówić mnie, żebyśmy też się tam przeprowadzili?
-Oj, tylko tak gadałem. Ale wiesz, mieszkać tam… pracować tam…
-Dobrze, już się tak nie rozmarzaj.
-A jak tam rozwiązywanie zagadki?
-Stoi w miejscu.
-To może otwórz jakiś inny młynek?
-Może. A teraz idę na górę. Dalej rozwiązywać zagadkę. – po tych słowach pomaszerowała do sypialni.

Otworzyła drzwi. Jej pokój. Przez chwilę stała w wejściu. Po głowie chodziła jej nazwa „Dolina Krzemowa”. Skierowała się w stronę kanapy. Usiadła na niej. Przyjrzała się młynkom. Na stoliku i na dywanie leżał piasek. „Winston będzie musiał odkurzyć” – pomyślała. Musnęła dłonią po piasku.
-Piasek. Pycha. To nie ma sensu. Piasek, pycha. Pycha, piasek. – szeptała do siebie na zmianę oba słowa. –Piasek, pycha… pycha, piasek… Dolina Krzemowa… zaraz… no jasne!

-Zip! – w całej rezydencji rozległ się donośny głos Croftówny.
-Co jest?
-Już wiem. Trzy hasła: Pycha, piasek i Dolina Krzemowa.
-I co w związku z tym?
-Posłuchaj. Znany z pychy jesteś ty, prawda?
-Ja? I pycha? Ja dumny? Z czego?
-Ze swojego komputerowego fachu.
-No niby…
-Jak rozmawiałam z Blisterem, to stwierdził, że powinnam zinterpretować piasek jako krzemionkę…
-I co? Że niby to ma jakiś związek z moim kumplem? – Croft nie odpowiedziała. Wystarczyło spojrzeć na jej wyraz twarzy.
-No dobra… ale czemu sądzisz, że akurat tam znajdziesz odpowiedź?
-Myślisz, że to zwykły zbieg okoliczności? – zaczęła przeszywać czarnoskórego wzrokiem.
-Dobra… już załatwiam ci lot…

***

Panna archeolog stała przed jednym z wielu białych domków.
-A więc to tu. Mieszkanie Iana N. F. Ormation’a…  - podeszła do drzwi. Nacisnęła dzwonek. Po chwili drzwi domku otworzyły się. Ujrzała młodego chłopaka. Rudego, w okularach. Wyglądał jak typowy informatyk.
-Lara, witaj! Wchodź!
Dom jak każdy inny. Po prawej schody, dalej wejście do salonu. Przynajmniej Larze wydawało się, że do salonu. W rzeczywistości jednak była to pracownia. Po lewej natomiast drzwi do kuchni.
-Ładnie tu.
-Na razie. Niedawno się wprowadziłem. Tutaj proszę. – wskazał jej „salon”. W środku znajdowało się mnóstwo sprzętu komputerowego, spore biurko i krzesło. Oraz kanapa. Dziewczyna usiadła na sofie, Ian na krześle.
-Zip dzwonił, że wpadniesz. – chłopak wyglądał na wyjątkowo zadowolonego ze spotkania. – nawet nie wiesz, jakie to super, że mogę cię poznać!
-Wątpiłabym, w końcu mamy różne zainteresowania. – Croft uśmiechnęła się.
-Ale i tak jest super! No więc, o co chodzi? System nie chce odpalić? Napęd CD-ROM nawalił?
-Nie, nie… chodzi o coś innego. Zupełnie innego. – na te słowa Ormation spojrzał na dziewczynę lekko zdziwionym wzrokiem.
-A w czym, jeśli nie przy komputerze, mogę ci pomóc?
-Słyszałeś kiedyś o micie tybetańskim „Keserakahan”? – wiedziała jakiej oczekiwać odpowiedzi. Co taki chłopak mógłby wiedzieć o jakichkolwiek mitach?
-O czym? – chłopak był kompletnie zdezorientowany. Croft to nie zdziwiło. –Jeśli po to przyjechałaś, po ten… mit… to niestety, nie będę mógł ci pomóc. – dziewczyna kiwnęła głową. –no cóż, może zrekompensuję ci rozczarowanie filiżanką kawy?
-Czy informatycy zawsze piją kawę? – panna archeolog była tym zaintrygowana. Zip często popijał brązowy napój, kiedy siedział w pracowni. Czyżby był to nawyk każdego komputerowego maniaka?
-Czy ja wiem… to może herbaty?
-Chętnie.

Ian krzątał się w kuchni. Lara w tym czasie cierpliwie czekała. Rozglądała się. Sprzęt, sprzęt i jeszcze więcej sprzętu. Jednak w śród tych maszyn wyróżniała się półka z książkami. Z racji chwilowego braku zajęcia dziewczyna podeszła do regału. O dziwo nie było tam poradników informatycznych, a książki historyczne, książki z mitami, legendami. Jednak pokryte sporą warstwą kurzu. Nagle uwagę Lary przykuła wsadzona między tomami, wystająca kartka. Nie zastanawiając się, chwyciła za kawałek papieru. Wyglądał na stary. Trochę postrzępiony, poszarzały, pobrudzony tu i ówdzie. Były na nim jakieś zapiski. Na górze pisało „Keserakahan”.
-Proszę, herbata. – chłopak wszedł z filiżanką ciepłego napoju do salonu. Zauważając jednak, że dziewczyna jest zajęta wpatrywaniem się w kartkę, odłożył kubek na stolik.
-Skąd to masz? – zapytała. Informatyk podszedł i przyjrzał się kartce.
-Nie mam pojęcia… a gdzie to znalazłaś?
-Między książkami, na tym regale. – dziewczyna wskazała na półkę.
-Nie miałem pojęcia, że to tu jest… Ten regał był tu od początku…
-Ciekawe… no nic, pozwolisz, że zachowam…
-Tak, jasne.
-I że będę już…
-Nie ma sprawy.

***

-Czyli że jednak się opłaciło… – czarnoskóry wpatrywał się w kartkę z lekkim niedowierzaniem.
-Ufam moim instynktom. I to mi wychodzi na dobre. – panna archeolog chwyciła kartkę, którą trzymał czarnoskóry i powędrowała do swojej sypialni. Musiała rozszyfrować, co było napisane na papierze.

Znowu siedziała na kanapie, znowu przed stolikiem. Tym razem jednak zajęta była lekturą. Zapiski były po indonezyjsku, jak nazwy modlitewników. Na stoliku leżała czysta kartka, Croft natomiast trzymała w ręce długopis.
-Pycha: zapiski o… wskazówkach… - dyktując sobie po cichu, dziewczyna zanotowała. – Nieczystość… Zazdrość…  - obok tych wyrazów kartka była naderwana, nie można się było rozczytać, co było napisane obok. – Łakomstwo: mapa… miejsca… Gniew… ehh, brak. Lenistwo: …kosa… kosa? – Lara była lekko zdziwiona, lecz zanotowała wyraz na karteczce. – Niewiele tego jest. Widać, co do reszty będę musiała się zorientować. – panna archeolog odłożyła długopis. Chwyciła kartkę, jednak niezgrabnym ruchem, przez co zrzuciła na ziemię jeden z młynków. Ten, pod wpływem uderzenia, otworzył się. Ze środka wypłynęła zielona substancja, która momentalnie wyżarła dziurę w dywanie.
-Cholera! – Lara szybko chwyciła wieczko i modlitewnik. Zamknęła go, po czym przeczytała napis na wieczku. – Czerwony. Gniew. Zielona, świecąca substancja. - pierwsza myśl, która przeszła Larze przez głowę…

***
-Chcesz wiedzieć, po co to robię?! - zamachnęła się i cisnęła w Croft zieloną, świecącą kulą. Dziewczyna zrobiła unik.
-Przede wszystkim, by zdobyć władzę! - Karel wysłała pannie archeolog kolejny pocisk, którego ta znowu ominęła.
-A poza tym... -przemieściła się w inne miejsce. - by pomścić brata!
-Brata?! Masz na myśli Joachima Karela?!
-Tak! To dlatego zostałaś w to wciągnięta! Byłaś ważnym elementem mojego planu! - tym razem zaatakowała mocniej, jednak po raz kolejny Lara uniknęła zderzenia z pociskiem. Próbowała wycelować w artefakt, ale kule Nadine jej to uniemożliwiały. Karel zleciała niżej.
-Teraz dokończę to, co zaczęłam!

***

-Ale to by było za proste… - po tych słowach wstała z kanapy. Postanowiła odwiedzić Alistera w bibliotece. Wyszła z sypialni. Przeszła przez korytarz. Otworzyła drzwi i znalazła się w głównym holu. Musiało być późno, ponieważ w pracowni nie było Zipa. Dziewczyna przemieściła się do drzwi, za którymi znajdował się korytarz prowadzący do biblioteki.
Za każdym razem, kiedy musiała się przemieścić z jednego pomieszczenia do drugiego, miała ochotę nawymyślać architektowi tego domu. W końcu, po tułaczce przez korytarze, dotarła do celu. Chwyciła za klamkę i nacisnęła wprawiając w ruch prosty mechanizm zawiasów. W bibliotece było zgaszone światło. Mimo to dziewczyna wkroczyła do środka. Miała już pomysł, jak wykorzystać związek z Kamieniem Nephilimów. Podeszła do jednej z półek – mapy i atlasy. Wyciągnęła spośród tomów cienką książkę o okładce nowej, lśniącej, jeszcze nie zniszczonej przez czas. Położyła ją na biurku przed komputerem, zapaliła lampkę.
-Zobaczmy… chwila, czy on nie ma tu jakiegoś… - bohaterka zaczęła grzebać w szufladach. Po krótkich poszukiwaniach wyciągnęła ołówek, gumkę i linijkę. Następnie zabrała się do kreślenia po atlasie linii, mrucząc coś pod nosem.

-Lara… Lara, obudź się. Lara, jest już 12… - dziewczyna otworzyła leniwie oczy. Zamrugała parę razy, przeciągnęła się i rozejrzała. Była w czytelni. Za oknem biały dzień. Zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, Alister zaczął przemowę.
-Dziś rano, po śniadaniu jak zwykle przyszedłem tutaj i znalazłem ciebie, śpiącą na moim biurku. – ostatnie dwa wyrazy podkreślił z lekką nutą ironii. – Już chciałem, cię budzić, ale moją uwagę zwrócił otwarty atlas. A ponieważ zrobiłaś sobie z niego poduszkę, musiałem go spod twojej głowy wyciągać.
-Przepraszam, szukałam czegoś…
-No i właśnie do tego zmierzam. Przyjrzałem się twoim kreśleniom, przeanalizowałem…
-Znalazłeś coś? – w jej głosie dało się słyszeć iskrę entuzjazmu.
-Otóż właśnie… kreśliłaś coś związanego z Kamieniem Nephilimów, tak? – na to pytanie dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. – Kiedy połączy się linią prostą – Fletcher wsunął Croftównie pod nos atlas. – stolicę państwa, w którym znalazłaś pierwszy fragment kamienia, ze stolicą państwa, w którym znalazłaś ostatni fragment kamienia, to jest Rejkiawik i Pekin, owa linia przetnie nam Moskwę. – Lara wyrwała chłopakowi książkę z rąk. Przyjrzała się mapie.
-Faktycznie. – na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Wcisnęła księgowemu atlas z powrotem do rąk i wyszła, wręcz wybiegła z biblioteki.
-Proszę bardzo. – odpowiedział Fletcher sarkastycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz