6 październik 2004
Croft Manor, godzina 20:00
Drzwi posiadłości Croftów otworzyły się. Do środka weszła Lara.
-Aż nie wiem, co powiedzieć... - zaczął Zip. - Byłaś świetna...
talent to ty masz, tyle ci powiem.
-Ależ dziękuję... - powiedziała dziewczyna zmęczonym głosem i
padła na kanapę przed kominkiem.
-Wykończona jak widzę.
-Oj tak...teraz marzy mi się tylko długi prysznic.
-Dobra, ale nie wyruszyłaś po to, by teraz opowiadać o dbaniu o
swoją higienę osobistą. Lepiej powiedz, czy udało ci się zdobyć ten artefakt.
Bohaterka zdjęła plecaczek z pleców i zaczęła w nim szperać. Po
chwili wyciągnęła mały, świecący przedmiot.
-Tak, jest...emm...cały i zdrowy.
Nagle Lara i Zip dostrzegli schodzącego po schodach Alistera.
-Wreszcie jesteś... jak już wspominałem, kiedy leciałaś
helikopterem, miejsce ukrycia kolejnego fragmentu znajduje się w Grenlandii.
-Dobrze...a dokładniej?
-Według tego notatnika na lodowej pustyni, znajdującej się w
górach niedaleko wschodniego wybrzeża. Ale nie wiem, czy...Lara...Lara, czy ty
mnie słuchasz?
Nie słuchała. Spała w najlepsze.
-No i masz ci los – czyżby to, co mówię, było tak zanudzające?
-Zważając na to, że zawsze to co mówisz jest zanudzające – to
tak. A tak na poważnie, nie dziw sie jej, miała ciężki dzień.
***
-Panno Karel... - zaczął mężczyzna wchodząc do salony z
kominkiem.
-Tak? - spytała spokojnie, odrywając wzrok od czytanej książki.
-Otrzymałem raport od jednego z naszych najemników – zdobyła kolejny
fragment.
-Doskonale. Wszystko idzie po mojej myśli.
Mężczyzna wyszedł. Panna Karel wróciła do czytania książki.
-Tak...po mojej myśli...
***
7 październik 2004
Croft Manor, godzina 9:00
Lara siedziała przy stole w jadalni. Ubrana była w czarne
glany, długie brązowe spodnie i niebieski sweter. Kończyła właśnie jeść
śniadanie – swoje ulubione tosty z fasolką. Gdy zjadła, wstała i skierowała się
do głównego pomieszczenia rezydencji. Chwyciła kurtkę i plecaczek.
-Masz headseta?
-Oraz apteczki, broń, wodę, żywność...spokojnie, o niczym nie
zapomniałam.
-A o głowie pamiętałaś?
Dziewczyna zaśmiała się cicho i wyszła. Na zewnątrz czekała
taksówka.
-Mam jedno pytanie – jak ja mam się taksówką dostać na
GRENLANDIĘ?
-Spokojnie, o wszystko zadbałem... - w słuchawce rozległ się
głos Zipa.
-No ciekawe – czyżby to była taksówka z wysuwanym śmigłem?
-Bardzo śmieszne. Po prostu porządniej się zająłem
transportem...
-Właśnie widzę.
Zip to zignorował i ciągnął dalej.
-Tym razem polecisz odrzutowcem.
-Uuuu, super – powiedziała Lara z niedowierzaniem. - żartujesz,
prawda?
-Nie. - powiedział zadowolony.
-To jeszcze lepiej – powiedziała uśmiechając się.
Grenlandia, lotnisko, godzina 12:00
Na lotnisku w Grenlandii wylądował odrzutowiec. Drzwi się
otworzyły. Z samolotu wyskoczyła Lara.
-Dobra, to co teraz?
-Przesiadka do helikoptera.
Grenlandia, lodowa pustynia, godzina 12:40
Na płaskim obszarze, pokrytym śniegiem i lodem wylądował
śmigłowiec. Lara zeskoczyła na śnieżny grunt. Śmigła helikoptera znów zaczęły
się obracać i już po chwili maszyna zniknęła z pola widzenia. Od razu po
wystartowaniu śmigłowca panna Croft wyciągnęła z plecaczka palmtop.
-Zaznaczyłeś mi miejsce ukrycia artefaktu w PDA, tak?
-A owszem.
-Hmmm...na północ...czyli przed siebie...i stosunkowo niedaleko.
To ruszam. - schowała PDA i zaczęła biec. Po paru minutach wędrówki znów
wyciągnęła palmtop sprawdzając, gdzie się znajduje.
-Jeszcze parę kroków...i...to dziwne...jestem na miejscu, ale
tu przecież nic nie... - nie zdąrzyła dokończyć – śnieg pod nią się zapadł i
Lara spadła pod ziemię. Na szczęście miała miękkie lądowanie.
-Dobrze, że jest tu ten śnieg. - wstała i otrzepała spodnie. -
A więc tym razem do spenetrowania mamy jaskinię.
-Ciekawie się zapowiada.
-A czy kiedyś nie zapowiadało się ciekawie?
-Cóż, raz zjadłem duże burrito, a potem...potem do dopiero
zapowiadało się nieciekawie...
-Proszę, nie kończ. - powiedziała powstrzymując się do śmiechu.
- Hmmm...jedyna droga prowadzi w dół.
-Wiesz, jakoś nie zauważyłem, pogratulować spostrzegawczości.
-Błagam, wystarczy już tego sarkazmu.
Dziewczyna zaczęła iść szerokim tunelem w dół. Szła ostrożnie,
ze względu na to, że droga w większości była pokryta lodem. Nagle dało się
usłyszeć coraz głośniejsze dudnienie.
-Słyszysz to?
-Tak...
Dziewczyna odwróciła się. W jej kierunku staczała się wielka
śnieżna kula. Lara zaczęła biec. Po chwili zjeżdżała już po lodzie. Nagle
ujrzała, że dalszą drogę dzieli przepaść. Rozejrzała się – nad przepaścią był
sople idealnie nadające się do zaczepienia linki. Gdy Lara była już na brzegu
zjazdu, skoczyła przed siebie i puściłą linkę w górę. Ta zaczepiła się o jeden
z sopli. Croft przehuśtała się na drugą stronę i skoczyła. Kula natomiast
stoczyła się z pochylni i spadła w przepaść.
-No no, nie ma to jak porcja wrażeń na dobry początek.
-Co racja, to racja...chwila...znowu coś słyszę...
Lara spojrzała się przed siebie. Z góry toczyła się właśnie
kolejna śnieżna kula.
-Cholera!
Bez dłuższego zastanowienia dziewczyna podbiegła do brzegu
pochylni i chwyciła się krawędzi. Tak zwisając przeczekała, aż kula spadnie.
Następnie wspięła się z powrotem na pochylnię.
-Nie ma to jak podwójna porcja wrażeń na dobry początek. -
poprawił się Zip.
Lara tym razem nie odpowiedziała. Zaczęła iść przed siebie.
Jednak po chwili marszu ześlizgnęła się niżej.
-No tak, zawsze musi coś stać na przeszkodzie.
Rozejrzała się po ścianach. Na jej szczęście były popękane.
-Ale też prawie zawsze jest coś, co pomaga dotrzeć dalej.
Podbiegła do jeden, podskoczyła i chwyciła się krawędzi. Potem
przeskakując od szpary do szpary dostała się na górę. Dalsza droga prowadziła
znowu na dół. Lara skoczyła od ostatniej krawędzi na pochylnię i zaczęła
zjeżdżać. Po chwili ujrzała, że droga kończy się pod wodą.
-No, to teraz czeka cię kąpiel...
-Chyba śnisz, zaraz coś wymyślę.
-A co, czyżby ktoś nie lubił takiej...przyjemnie chłodnej
wody...hę? - zaśmiał się Zip.
-A ty lubisz? Bo jak tak to ja cię mogę na następną wyprawę w
takie tereny zabrać.
-Eee...nie, dzięki, chyba nie skorzystam.
Lara zaczęła się rozglądać za czymś czego mogłaby się złapać.
Nad wodą, z sufitu zwisały długie sople lodu, idealne by przedostać się na
drugą stronę jeziorka.
-Widzę, że „wywęszyłaś” sople. Ale lepiej przy skakaniu po nich
nie wlecz się za bardzo, nie sądzę żeby długo mogły utrzymywać twój ciężar.
-Kiedy wy się z Alisterem wreszcie nauczycie, że o niektórych
rzeczach naprawdę nie trzeba mnie informować?
-Dobrze, już dobrze, nie irytuj się...
Croft zeskoczyła z pochylni na pierwszy sopel.
-Ja...się...nie...irytuję... - kontynuowała, skacząc z sopla na
sopel. - Ja tylko...uświadamiam... - zeskoczyła z ostatniego sopla na drugi
brzeg jeziora. Dalsza douga prowadziła przez szeroki korytarz. Lara ruszyła
przed siebie. Nagle zatrzymała się i rozejrzała. Dalsza część tunelu wyglądała
podejrzanie – w ścianach, suficie i na ziemii były dziury. Nie przejęła się tym
zbytnio, jednak kiedy zrobiła krok do przodu, z dziur zaczęły się wysuwać
kolce.
-No i co teraz?
-Chyba powołam się na moje akrobatyczne zdolności. -
powiedziała z uśmiechem. Pobiegła przed siebie i rozpoczęła serię skoków i
salt. Chwilę później, całą i zdrowa, szła dalej korytarzem. Po paru minutach
marszu dotarła do lodowych wrót. Pchnęła je. W środku ukazał jej się przepiękny
widok. Wielka sala z lodu, mieniąca się od światła padającego z kolumienki na
końcu pomieszczenia. Leżał na niej...
-Kolejny fragment kamienia! No nareszcie! Bierz go i wracaj na
górę.
-Spokojnie, nie poganiaj mnie.
Panna archeolog przeszła przez salę, stanęła przed kolumienką i
chwyciła artefakt. W tym momencie ziemia zaczęła się trząść.
-Czy zawsze i wszędzie, na całym świecie, kiedy bierze się
jakiś artefakt, wszystko musi zaczynać się walić? No ludzie... - zdenerwował
się Zip.
Równocześnie z trzęsieniem ziemi, w suficie pojawił się otwór.
-Aaa, droga ucieczki...sprytne.
Lara nie namyślając się długo, schowała talizman do plecaczka i
rzuciła linkę w kierunku otworu. Ta zaczepiła się o jeden z sopli przy wyjściu
i dziewczyna wspięła się na górę.
-To skoro już zdobyłaś artefakt, to ja przysyłam helikopter...
-Cii...słyszysz to?
-Co?
Oboje zamilkli. Nagle usłyszeli dziwne piski, coraz
głośniejsze.
-To chyba...z nieba.
Lara wyciągnęła z kabur pistolety. Na niebie dostrzegła białą
sylwetkę, zbliżającą się w jej kierunku. Po chwili wiedziała, z kim przyjdzie
się jej zaraz zmierzyć.
-Śnieżny gryf...a to ciekawe.
-Tak, tak, ale teraz prosiłabym żebyś mi nie przeszkadzał z
łaski swojej.
Zwierzę wylądowało na ziemi i spojrzało się na Larę, po czym
ruszyło do ataku. Croft wycelowała pistolety i robiąc unik w bok strzeliła
serię kul w gryfa. Zwierzę jęknęło, jednak nie padło. Znów odwróciło się w
stronę Lary, rozpędziło się i poleciało w górę. Dziewczyna cały czas obserwując
gryfa wyjęła chirugai. Czekała na odpowiedni moment. Zwierzę zataczało nad Larą
koła po czym w pewnym momencie zatrzymało się w powietrzu i zaczęło lecieć
prosto na nią. Croft w tym czasie wysunęła ostrza ze swojej broni i rzuciła w
kierunku stwora. Chirugai zatoczyło pętlę i wbiło się prosto w pierś gryfa. Ten
jęknął głośno, po czym spadł na ziemię. Na śniegu przy gryfie pojawiła się
plama krwi.
-Uee, szybko go załatwiłaś, liczyłem na coś więcej.
-Nie marudź, ważne, że mam kamień... - Lara wyjęła z plecaka
mały, świecący artefakt. Nagle coś usłyszała. Rozejrzała się. Zauważyła za
jedną z zasp śnieżnych mężczyznę, który po chwili zniknął.
-Coś tu wyraźnie jest nie tak...
-Hej, jak tam? Co mnie ominęło? - do pracowni Zipa wszedł
Alister.
-Przegapiłeś walkę z gryfem!
-Aaa, to dobrze że mnie ominęło.
-Dobra...zapewne nie przyszedłeś tu, żeby pogapić się na
wyczyny naszej Lary, co?
-A, tak tak...przyszedłem, bo przetłumaczyłem kolejną część
dziennika. Następny fragment znajduje się w Grecji...
-W Grecji? Cóż, w takim razie będę miała trochę odpoczynku.
Nadine mówiła, że swój fragment zdobyła właśnie tam.
Nagle dziewczyna usłyszała hałas dobiegający z daleka. Leciał
po nią helikopter. Zanim wylądował, Croft podeszła do zwierzęcia i wyciągnęła
swoją ukochaną broń, schowałą ostrza po czym włożyła chirugai do plecaka.
-No Lara, wskakuj do śmigłowca, wracasz do domu! Wypijesz sobie
z nami herbatkę, pogadamy...
-Czyżby „babski” wieczorek? - zaśmiała się.
-No...eee...no wiesz! - powiedział Zip udając obrażonego.
Lara śmiejąc się jeszcze, weszła do helikoptera. Czekała ją
długa podróż do domu.
***
Do znanego nam już pokoju z kominkiem wkroczył mężczyzna...
-Panno Karel, otrzymałem kolejny raport.
-Słucham.
-Wszystko idzie gładko. Zdobyła kolejny fragment artefakrtu.
-Przypomnij mi, ile jeszcze zostało do zdobycia?
-Jeden. A potem tylko wyprawa po laskę Nephilimów.
-Doskonale! Gunderson, niedługo już będziemy mogli świętować!
-Jest jeszcze jedna sprawa...
-Tak? - Karel spytała już z mniejszym entuzjazmem.
-Trzeba się pozbyć panny Croft.
-Ach, tak...z tym trzeba jeszcze poczekać. Ale spokojnie, mam
już plan. Od pozbywania się takich... kłopotów... dzwoni się do specjalistów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz