Przedmieścia niemieckiego miasteczka były spokojne, jak
zawsze. Nocne niebo bezchmurne, obsypane gwiazdami. Nikt nie wiedział, że do
jednego z domów ktoś się włamuje.
Siedziała jak gdyby nigdy nic przy parapecie, przykładając
jedną rękę do miejsca, w którym znajdowała się klamka. Zamknięcie w końcu
uskoczyło, otwierając blondwłosej dostęp do mieszkania. Kobieta zgrabnie weszła
do środka, do spowitej cieniem sypialni. Pojawił się jednak problem – brakowało
mieszkańca tego domu. Dla zwykłego włamywacza byłaby to korzyść, jednak nie dla
niej. Bowiem mężczyzna, którego piwnooka powinna zastać, miał być jej ofiarą. Miał
zostać cicho lecz brutalnie zamordowany. Mimo zaistniałego kłopotu dziewczyna
postanowiła dowiedzieć się, dlaczego jej plany zostały pokrzyżowane. Rozpoczęła
przeszukiwanie posesji. Przejrzała wszystkie szuflady w komodzie oraz szafce
nocnej, zajrzała pod kołdrę i poduszkę na łóżku, zajrzała do szafy, jednak nie
było żadnego śladu. Postanowiła rozejrzeć się w innych pomieszczeniach. Wyszła
na korytarz, od razu skręcając do uchylonych drzwi, za którymi stało biurko, a
na nim komputer. Czuła, że tam znajdzie odpowiedź. Włączyła urządzenie i
cierpliwe poczekała, aż system się załaduje…
„Podaj hasło:”
Tego można się było spodziewać. Lou położyła delikatnie
dłonie na klawiaturze. Błękitne światło błysnęło na chwilę, by potem
przygasnąć. Blondwłosa spokojnie wpisała hasło. W głośnikach usłyszała melodię
powitalną systemu Windows XP Professional. Błyskawicznym ruchem włączyła
wyszukiwarkę i kliknęła na przycisk „Historia”. Ostatnia strona, którą
odwiedziła przyszła ofiara bohaterki, była podstroją witryny odjazdów i
przyjazdów pociągów na terenie Niemiec. Dotyczyła ona odjazdów pociągu do Berlina,
widniały tam także ceny. Dziewczyna rzuciła okiem na godziny odjazdów. Jeszcze
raz spojrzała na listę ostatnio odwiedzanych witryn by dowiedzieć się, jakie
zakwaterowanie obrał sobie mężczyzna – Hotel Palace.
Lou wyłączyła komputer. Mocnym kopnięciem w miejsce, gdzie
znajduje się procesor.
Przecież właściciel i tak już nie wróci do domu…
„Pociąg Oranienburg –
Stralsund odjeżdża z peronu 2 o godzinie 1:12.”
„Pociąg Rostock –
Oranienburg przyjeżdża na peron 3 o godzinie 1:15.”
„Pociąg Oranienburg –
Drezno odjeżdża z peronu 5 o godzinie 1:14.”
Ostatni komunikat interesował Lou najbardziej. Stała właśnie
przy kasie, w oczekiwaniu na bilet, który bileterka już za chwilę miała jej
wręczyć.
-Jeden zwykły na pociąg Oranienburg - Drezno. Proszę bardzo.
– młoda kobieta podała blondynce mały kartonik, na którym widniały informacje takie
jak trasa, cena, numer przedziału.
-Dziękuję. – piwnooka odpowiedziała z uśmiechem na ustach i
przeszła przez bramkę. Równie dobrze mogłaby odejść bez słowa, ale jak sama
twierdziła, dobre maniery obowiązują wszystkich, nawet płatnych morderców.
Godzina 1:12.
Dziewczyna szybko przeszła przez peron 1 docierając do
schodów. Wspięła się po nich i idąc kładką mijała kolejne tabliczki. W końcu
dotarła do tej z napisem „Peron 5”.
Błyskawicznie zeszła po schodach.
Godzina 1:13.
Biegła już do wagonu.
Godzina 1:14.
Weszła na schodki i przeszła przez otwarte jeszcze drzwi.
Przemieściła się korytarzem do przedziału 18. Siedział tam już jeden mężczyzna.
Wpatrywał się w okno, jednak kiedy czerwonowłosa weszła, odwrócił na chwilę
wzrok. Piwnooka siadła naprzeciwko. W tym momencie pociąg ruszył. Dziewczyna
wyciągnęła ze swojego czarnego, skórzanego plecaczka pozginaną gazetę.
Rozłożyła ją i rozpoczęła lekturę.
-Ekhm… przepraszam?
Lou spojrzała znad gazety pytającym wzrokiem. Błękitnooki
otworzył usta, jednak chwilę mu zajęło, zanim coś wydukał.
-Czy ma pani może dział sportowy? W tej gazecie?
Kobieta przeniosła wzrok z powrotem na prasę. Słychać było
szelest papieru. Moment później dźwięk jego darcia. Czerwonowłosa wręczyła
mężczyźnie kartkę z działem sportowym.
-Dziękuję bardzo. – odpowiedział trochę zdziwiony.
Wyprostował kartkę i zaczął czytać.
Po kilku minutach błękitnooki znowu nie miał zajęcia. Nie
chciał prosić „tej uroczej damy”, jak sam o niej pomyślał, o gazetę. Byłoby to
głupie zważywszy na fakt, że piwnooka była zajęta lekturą tejże gazety.
-Piękna noc, nieprawdaż?
Dziewczyna monotonnym wzrokiem spojrzała na mężczyznę, a
potem na krajobraz za oknem. Kiwnęła potakująco głową i wróciła do czytania.
-Gdzie pani wysiada?
-W Berlinie. – odburknęła.
-To niedługo. Ja w Dreźnie, więc czeka mnie jeszcze sporo
godzin siedzenia w pociągu.
Lou pomyślała, że lepiej by było trafić do zatłoczonego
przedziału. Tam przynajmniej nikt by się nią nie interesował.
Nastała cisza, która trwała zaledwie kilka chwil. Bowiem
błękitnooki natchniony panującą dla niego nudą zaczął gwizdać jakąś mało
ambitną melodyjkę. Czerwonowłosa spojrzała na mężczyznę wzrokiem pełnym żalu,
politowania i irytacji. Postanowiła jednak to zignorować, tym bardziej, że
podróż długa nie była. „Zawsze myślałam, że ludzie w nocy śpią. Jak widać, to
tylko przesąd…”
Zbliżała się godzina 2. Pociąg powoli zwalniał, aż w końcu
zahamował na stacji kolejowej w Berlinie. Dziewczyna wstała i podeszła do drzwi
przedziału. Ostatni raz spojrzała na blondyna, który spał w najlepsze. „No
dobrze. To jednak nie przesąd.” Lou skierowała się do wyjścia. Zgrabnie
zeskoczyła po schodkach na jasny beton peronu. Teraz należało tylko dostać się do
Hotel Palace.
Przeszła podziemnym przejściem ze stacji na ulicę. Było
kompletnie pusto. Latarnie oświetlały mdłym światłem chodnik i budynki. Gdzieś
w oddali widać było przechodnia. Na samej drodze przejeżdżał co jakiś czas
samochód. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Lou musiałaby poczekać
do rana, żeby dotrzeć do hotelu. Na szczęście nieopodal stała taksówka. Piwnooka
pewnym krokiem ruszyła w stronę beżowego Volkswagena Touran. Chwyciła za klamkę
przednich drzwi i pociągnęła.
-Witam. Dokąd zawieźć?
-Hotel Palace. – odparła czerwonowłosa siadając na wygodnym
fotelu.
-Już się robi.
Mężczyzna przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik odpalił.
Ruszyli.
-A co panienka robi o tak późnej porze w mieście? – zagadał
kierowca. Był brodaty. Przy kości. Miał typowy, niemiecki akcent. I, bądź co
bądź, wywierał pozytywne wrażenie.
-Mam sprawy do załatwienia. – odpowiedziała Lou z wdzięcznym
uśmiechem.
-A jakie to sprawy?
-Zawodowe, muszę się spotkać ze znajomym. – Niemiec pokiwał
głową ze zrozumieniem.
-Często to słyszę, wie pani… trochę już jestem w tym
zawodzie. I zazwyczaj klienci mówią „Jadę na spotkanie służbowe.”, „Do pracy,
samochód się zepsuł”. I zależy im na czasie. Często proszą, by jechać szybciej.
Tak to już jest…
-A lubi pan swoją pracę? – postanowiła nie ucinać rozmowy.
Uznała, że przydatna będzie chwila relaksu przed załatwieniem „sprawy
służbowej”. Cóż za urocza nazwa, zgrabny epitet określający morderstwo, którego
bohaterka miała się tej nocy dopuścić.
-A i owszem, bardzo. Wie pani, można z ludźmi pogadać. A ja
jestem z natury towarzyski i na ludzi otwarty.
Dziewczyna skinęła głową.
-No, już dojeżdżamy.
Zatrzymali się przed wysokim, eleganckim budynkiem. Na
tablicy widniejącej nad wejściem znajdował się złoty napis „Hotel Palace”.
-Należy się 9,40 Euro. – Lou wygrzebała z plecaka banknot
10€ i podała mężczyźnie.
-Reszty nie trzeba. – Niemiec uśmiechnął się szeroko, po
czym odjechał. Dziewczyna spojrzała na budynek. Wiedziała, że nie mogła tak po
prostu wejść i zamordować człowieka. I nie wiedziała, który pokój miała jej przyszła
ofiara.
-Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc? – spytała
recepcjonistka. Drobna, w okularach, brunetka, włosy spięte w kok. O fatalnej
barwie głosu jak na kogoś, kto pracuje w godzinach nocnych. Piskliwy, trochę
bezczelny ton mógł wprawić zmęczonego człowieka co najmniej w nerwicę.
-Czy mogłabym dowiedzieć się, w którym pokoju mieszka Alfons
Botschafter? – zapytała czerwonowłosa. Zmieniła trochę wygląd, często to
robiła, dla bezpieczeństwa. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, o
modernistycznym wyglądzie, na siebie zarzuciła czarne bolerko.
-Nie udostępniamy obcym informacji dotyczących naszych
klientów. – brunetka swoim tonem głosu dała jednoznacznie do zrozumienia, że dziewczyna
ma się wynieść.
-Nie jestem obca. Jestem jego żoną. Hilda Botschafter. –
było to pierwsze imię, które przyszło Lou do głowy. Recepcjonistka spojrzała na
nią niepewnym, nieufnym wzrokiem.
-Dokumenty proszę.
-Dokumenty?
-Niech pani sobie nie myśli, że jeśli mi pani powie, że jest
żoną tego klienta, to ja pani od razu powiem, w którym pokoju pani rzekomy mąż
się znajduje. – kobieta podniosła głos, stając się w ten sposób jeszcze
bardziej irytująca. – A teraz niech pani wyjdzie.
-W porządku… - czerwonowłosa wyciągnęła z plecaka kilka
banknotów. Jeśli chodzi o pieniądze, miała ich dostatek. W jej zawodzie dobrze
płacą za wykonaną robotę. – może jeżeli pani wzbogaci się o kilkaset euro,
wtedy powie mi łaskawie, w którym pokoju znajduje się pan Botschafter?
Brunetka spojrzała na pokaźną sumę leżącą na ladzie.
Wzrokiem wędrowała od pieniędzy na dziewczynę i z powrotem. Nie podobało jej
się zachowanie nieznajomej, jednak jednocześnie recepcjonistka miała wrażenie,
że czerwonowłosa jest niebezpieczna.
-Pokój nr 410. Czwarte piętro. – kobieta odparła głosem
cichym, niepewnym, jakby trochę zachrypniętym. Wzięła pieniądze i schowała je
do kieszeni. W tym momencie Lou odwróciła się na pięcie i wyszła z budynku.
Recepcjonistka ze zdziwienia opadła na fotel. Najdziwniejsza rzecz, jaka ją
kiedykolwiek spotkała – przychodzi kobieta, chce się dowiedzieć nr pokoju
konkretnego klienta, daje łapówkę, dowiaduje się czego chciała… i
najzwyczajniej w świecie wychodzi.
Tymczasem Lou ponownie zmieniła swoje przebranie. Włożyła
perukę, schowała okulary i czarne bolerko. Poszła pod boczną ścianę budynku,
zaczęła przyglądać się ścianie oraz oknom. Mamrocząc, odliczała coś na palcach.
Kiedy tylko przestała, podeszła do ściany i rozpoczęła wspinaczkę. Polegało to
na odbijaniu się od naprzeciwległych murów. Moment później blondwłosa
znajdywała się pod oknem pokoju mężczyzny. Usiadła na parapecie i wykonała swój
oklepany numer z bezgłośnym otwieraniem okien. Wskoczyła do środka. Po długich
staraniach wreszcie mogła przystąpić do wykonania roboty. Podeszła do łóżka, w
którym spokojnie spał Alfons. Sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niego lśniącą
Berettę kalibru 9 mm.
Odblokowała ją. To jedno kliknięcie wystarczyło, by obudzić mężczyznę. Widząc
czarną sylwetkę i lśniący od mdłego blasku ulicznych latarń pistolet,
gwałtownie się zerwał, sięgając ręką pod poduszkę. Jednocześnie zapalił lampkę
stojącą na szafce nocnej. Celując rewolwerem w Lou, już stał obok łóżka. Ona
natomiast zdążyła odskoczyć, celując w ofiarę.
-Kim ty u diabła jesteś?!
-Spokojnie… nie strzelaj… chyba nie chcesz obudzić całego
hotelu?
-O… owszem, ch-chcę. Co ty tu robisz, ktoś cię wynajął?
-Nie ruszaj się. Wszystko będzie… - nagle padł strzał.
Dziewczyna w ostatniej chwili odchyliła się. Kula trafiła w drzwi. Tymczasem
Lou zaczęła biec w stronę okna, Alfons próbował do niej strzelać, jednak widać
było, że jest niezbyt oswojony z bronią, bądź też ma spowolniony refleks.
Piwnooką zdenerwowała ta sytuacja. Błyskawicznym ruchem przemieściła się do
Botschaftera. Chwyciła go za ramię, po czym jedną ręką oplotła jego szyję, a
drugą przyłożyła pistolet do skroni. Brunet odruchowo chwycił obiema dłońmi
rękę dziewczyny, ale czuł, że traci dech. Mimo to, ostatkami sił, odepchnął od
siebie kobietę. Czerwonowłosa wpadła na drzwi, które pod wpływem siły wypadły z
futryny z trzaskiem. W tym momencie dało się słyszeć, jak kolejne pokoje są
otwierane przez zaniepokojonych hałasami ludzi. Tymczasem Alfons celował w
leżącą na podłodze dziewczynę. Ręce mu drżały, minę miał niepewną. Lou zerwała
się z podłogi. Strzał. I kolejny. Dwa następne. Piwnooka skuliła się wpół. Nikt
nie wiedział, o co chodzi, część ludzi westchnęła z przejęcia. Ale żadna osoba
nie pofatygowała się, by kogoś wezwać, wszyscy byli wpatrzeni w tą scenę jak w
obrazek. Brunet opuścił broń. Czuł, że nic mu nie grozi. Nie wiedział jednak,
jak bardzo przeczucie może mylić. Kobieta uniosła głowę i spojrzała na
Botschaftera uśmiechając się szyderczo. Jak gdyby nigdy nic wyprostowała się i
wycelowała Berettę w głowę mężczyzny. Brązowooki wypuścił z rąk pistolet z
przejęcia i strachu. Z tą dziewczyną było coś nie tak, to wiedział na pewno.
Oberwała w brzuch cztery razy, powinna już nie żyć. Jednak ona tylko na chwilę
się skuliła, by następnie pełna sił dokonać morderstwa. Alfons spojrzał na jej
bluzkę – była zaplamiona na błękitno. Lou powoli szła w kierunku mężczyzny,
ignorując gapiów na korytarzu. I nagle stało się coś nieoczekiwanego.
Dziewczyna poczuła ból w głowie. Okropny ból, szumienie, pochodzące znikąd.
Upadła na kolana, wypuściła pistolet z rąk, skuliła się i dłonie położyła na
głowie. Część ludzi odważyła się podejść do drzwi i zajrzeć. Botschafter
oddychał ciężko. Wiedział, że to co tu się wydarzyło, zapamięta do końca życia.
Kiedy dostrzegł, iż piwnooka wstaje, zadrżał. Ona jednak chwyciła swój pistolet
i podbiegła do okna. Brunet cały czas obserwował jej ruchy. Zobaczył, jak
spowita cieniem sylwetka wyskakuje. I było to ostatnie, co zobaczył. Dosłownie
w momencie skoku kobieta oddała strzał z Beretty. Prosto w klatkę piersiową
mężczyzny. Ofiara padła martwa na ziemię, zalewając się krwią. Część gapiów
podbiegła do zamordowanego, inni pochowali się w swoich pokojach, kilka osób
zbiegło na dół, by poinformować recepcję. Jeden mężczyzna spokojnym krokiem
dotarł do okna. Wyjrzał przez nie i dostrzegł ciemną figurę zeskakującą w dół
zgrabnie odbijając się od ścian. W błękitnych oczach odbijał mu się blask lamp
ulicznych. Obserwował jeszcze, jak nieznajoma biegnie przez jezdnię, by
następnie zniknąć w jednej z wąskich uliczek. Brunet odgarnął kosmyki włosów z
czoła i wyszedł z pokoju.
” Wiedział, że to co tu się wydarzyło, zapamięta do końca życia.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz