Rozdział 2. – Umierać, rzecz ludzka.


Przedmieścia niemieckiego miasteczka były spokojne, jak zawsze. Nocne niebo bezchmurne, obsypane gwiazdami. Nikt nie wiedział, że do jednego z domów ktoś się włamuje.
Siedziała jak gdyby nigdy nic przy parapecie, przykładając jedną rękę do miejsca, w którym znajdowała się klamka. Zamknięcie w końcu uskoczyło, otwierając blondwłosej dostęp do mieszkania. Kobieta zgrabnie weszła do środka, do spowitej cieniem sypialni. Pojawił się jednak problem – brakowało mieszkańca tego domu. Dla zwykłego włamywacza byłaby to korzyść, jednak nie dla niej. Bowiem mężczyzna, którego piwnooka powinna zastać, miał być jej ofiarą. Miał zostać cicho lecz brutalnie zamordowany. Mimo zaistniałego kłopotu dziewczyna postanowiła dowiedzieć się, dlaczego jej plany zostały pokrzyżowane. Rozpoczęła przeszukiwanie posesji. Przejrzała wszystkie szuflady w komodzie oraz szafce nocnej, zajrzała pod kołdrę i poduszkę na łóżku, zajrzała do szafy, jednak nie było żadnego śladu. Postanowiła rozejrzeć się w innych pomieszczeniach. Wyszła na korytarz, od razu skręcając do uchylonych drzwi, za którymi stało biurko, a na nim komputer. Czuła, że tam znajdzie odpowiedź. Włączyła urządzenie i cierpliwe poczekała, aż system się załaduje…

„Podaj hasło:”

Tego można się było spodziewać. Lou położyła delikatnie dłonie na klawiaturze. Błękitne światło błysnęło na chwilę, by potem przygasnąć. Blondwłosa spokojnie wpisała hasło. W głośnikach usłyszała melodię powitalną systemu Windows XP Professional. Błyskawicznym ruchem włączyła wyszukiwarkę i kliknęła na przycisk „Historia”. Ostatnia strona, którą odwiedziła przyszła ofiara bohaterki, była podstroją witryny odjazdów i przyjazdów pociągów na terenie Niemiec. Dotyczyła ona odjazdów pociągu do Berlina, widniały tam także ceny. Dziewczyna rzuciła okiem na godziny odjazdów. Jeszcze raz spojrzała na listę ostatnio odwiedzanych witryn by dowiedzieć się, jakie zakwaterowanie obrał sobie mężczyzna – Hotel Palace.
Lou wyłączyła komputer. Mocnym kopnięciem w miejsce, gdzie znajduje się procesor.
Przecież właściciel i tak już nie wróci do domu…

„Pociąg Oranienburg – Stralsund odjeżdża z peronu 2 o godzinie 1:12.”
„Pociąg Rostock – Oranienburg przyjeżdża na peron 3 o godzinie 1:15.”
„Pociąg Oranienburg – Drezno odjeżdża z peronu 5 o godzinie 1:14.”

Ostatni komunikat interesował Lou najbardziej. Stała właśnie przy kasie, w oczekiwaniu na bilet, który bileterka już za chwilę miała jej wręczyć.
-Jeden zwykły na pociąg Oranienburg - Drezno. Proszę bardzo. – młoda kobieta podała blondynce mały kartonik, na którym widniały informacje takie jak trasa, cena, numer przedziału.
-Dziękuję. – piwnooka odpowiedziała z uśmiechem na ustach i przeszła przez bramkę. Równie dobrze mogłaby odejść bez słowa, ale jak sama twierdziła, dobre maniery obowiązują wszystkich, nawet płatnych morderców.
Godzina 1:12.
Dziewczyna szybko przeszła przez peron 1 docierając do schodów. Wspięła się po nich i idąc kładką mijała kolejne tabliczki. W końcu dotarła do tej z napisem „Peron 5”. Błyskawicznie zeszła po schodach.
Godzina 1:13.
Biegła już do wagonu.
Godzina 1:14.
Weszła na schodki i przeszła przez otwarte jeszcze drzwi. Przemieściła się korytarzem do przedziału 18. Siedział tam już jeden mężczyzna. Wpatrywał się w okno, jednak kiedy czerwonowłosa weszła, odwrócił na chwilę wzrok. Piwnooka siadła naprzeciwko. W tym momencie pociąg ruszył. Dziewczyna wyciągnęła ze swojego czarnego, skórzanego plecaczka pozginaną gazetę. Rozłożyła ją i rozpoczęła lekturę.
-Ekhm… przepraszam?
Lou spojrzała znad gazety pytającym wzrokiem. Błękitnooki otworzył usta, jednak chwilę mu zajęło, zanim coś wydukał.
-Czy ma pani może dział sportowy? W tej gazecie?
Kobieta przeniosła wzrok z powrotem na prasę. Słychać było szelest papieru. Moment później dźwięk jego darcia. Czerwonowłosa wręczyła mężczyźnie kartkę z działem sportowym.
-Dziękuję bardzo. – odpowiedział trochę zdziwiony. Wyprostował kartkę i zaczął czytać.
Po kilku minutach błękitnooki znowu nie miał zajęcia. Nie chciał prosić „tej uroczej damy”, jak sam o niej pomyślał, o gazetę. Byłoby to głupie zważywszy na fakt, że piwnooka była zajęta lekturą tejże gazety.
-Piękna noc, nieprawdaż?
Dziewczyna monotonnym wzrokiem spojrzała na mężczyznę, a potem na krajobraz za oknem. Kiwnęła potakująco głową i wróciła do czytania.
-Gdzie pani wysiada?
-W Berlinie. – odburknęła.
-To niedługo. Ja w Dreźnie, więc czeka mnie jeszcze sporo godzin siedzenia w pociągu.
Lou pomyślała, że lepiej by było trafić do zatłoczonego przedziału. Tam przynajmniej nikt by się nią nie interesował.
Nastała cisza, która trwała zaledwie kilka chwil. Bowiem błękitnooki natchniony panującą dla niego nudą zaczął gwizdać jakąś mało ambitną melodyjkę. Czerwonowłosa spojrzała na mężczyznę wzrokiem pełnym żalu, politowania i irytacji. Postanowiła jednak to zignorować, tym bardziej, że podróż długa nie była. „Zawsze myślałam, że ludzie w nocy śpią. Jak widać, to tylko przesąd…”

Zbliżała się godzina 2. Pociąg powoli zwalniał, aż w końcu zahamował na stacji kolejowej w Berlinie. Dziewczyna wstała i podeszła do drzwi przedziału. Ostatni raz spojrzała na blondyna, który spał w najlepsze. „No dobrze. To jednak nie przesąd.” Lou skierowała się do wyjścia. Zgrabnie zeskoczyła po schodkach na jasny beton peronu. Teraz należało tylko dostać się do Hotel Palace.
Przeszła podziemnym przejściem ze stacji na ulicę. Było kompletnie pusto. Latarnie oświetlały mdłym światłem chodnik i budynki. Gdzieś w oddali widać było przechodnia. Na samej drodze przejeżdżał co jakiś czas samochód. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Lou musiałaby poczekać do rana, żeby dotrzeć do hotelu. Na szczęście nieopodal stała taksówka. Piwnooka pewnym krokiem ruszyła w stronę beżowego Volkswagena Touran. Chwyciła za klamkę przednich drzwi i pociągnęła.
-Witam. Dokąd zawieźć?
-Hotel Palace. – odparła czerwonowłosa siadając na wygodnym fotelu.
-Już się robi.
Mężczyzna przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik odpalił. Ruszyli.

-A co panienka robi o tak późnej porze w mieście? – zagadał kierowca. Był brodaty. Przy kości. Miał typowy, niemiecki akcent. I, bądź co bądź, wywierał pozytywne wrażenie.
-Mam sprawy do załatwienia. – odpowiedziała Lou z wdzięcznym uśmiechem.
-A jakie to sprawy?
-Zawodowe, muszę się spotkać ze znajomym. – Niemiec pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Często to słyszę, wie pani… trochę już jestem w tym zawodzie. I zazwyczaj klienci mówią „Jadę na spotkanie służbowe.”, „Do pracy, samochód się zepsuł”. I zależy im na czasie. Często proszą, by jechać szybciej. Tak to już jest…
-A lubi pan swoją pracę? – postanowiła nie ucinać rozmowy. Uznała, że przydatna będzie chwila relaksu przed załatwieniem „sprawy służbowej”. Cóż za urocza nazwa, zgrabny epitet określający morderstwo, którego bohaterka miała się tej nocy dopuścić.
-A i owszem, bardzo. Wie pani, można z ludźmi pogadać. A ja jestem z natury towarzyski i na ludzi otwarty.
Dziewczyna skinęła głową.
-No, już dojeżdżamy.
Zatrzymali się przed wysokim, eleganckim budynkiem. Na tablicy widniejącej nad wejściem znajdował się złoty napis „Hotel Palace”.
-Należy się 9,40 Euro. – Lou wygrzebała z plecaka banknot 10€ i podała mężczyźnie.
-Reszty nie trzeba. – Niemiec uśmiechnął się szeroko, po czym odjechał. Dziewczyna spojrzała na budynek. Wiedziała, że nie mogła tak po prostu wejść i zamordować człowieka. I  nie wiedziała, który pokój miała jej przyszła ofiara.

-Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc? – spytała recepcjonistka. Drobna, w okularach, brunetka, włosy spięte w kok. O fatalnej barwie głosu jak na kogoś, kto pracuje w godzinach nocnych. Piskliwy, trochę bezczelny ton mógł wprawić zmęczonego człowieka co najmniej w nerwicę.
-Czy mogłabym dowiedzieć się, w którym pokoju mieszka Alfons Botschafter? – zapytała czerwonowłosa. Zmieniła trochę wygląd, często to robiła, dla bezpieczeństwa. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, o modernistycznym wyglądzie, na siebie zarzuciła czarne bolerko.
-Nie udostępniamy obcym informacji dotyczących naszych klientów. – brunetka swoim tonem głosu dała jednoznacznie do zrozumienia, że dziewczyna ma się wynieść.
-Nie jestem obca. Jestem jego żoną. Hilda Botschafter. – było to pierwsze imię, które przyszło Lou do głowy. Recepcjonistka spojrzała na nią niepewnym, nieufnym wzrokiem.
-Dokumenty proszę.
-Dokumenty?
-Niech pani sobie nie myśli, że jeśli mi pani powie, że jest żoną tego klienta, to ja pani od razu powiem, w którym pokoju pani rzekomy mąż się znajduje. – kobieta podniosła głos, stając się w ten sposób jeszcze bardziej irytująca. – A teraz niech pani wyjdzie.
-W porządku… - czerwonowłosa wyciągnęła z plecaka kilka banknotów. Jeśli chodzi o pieniądze, miała ich dostatek. W jej zawodzie dobrze płacą za wykonaną robotę. – może jeżeli pani wzbogaci się o kilkaset euro, wtedy powie mi łaskawie, w którym pokoju znajduje się pan Botschafter?
Brunetka spojrzała na pokaźną sumę leżącą na ladzie. Wzrokiem wędrowała od pieniędzy na dziewczynę i z powrotem. Nie podobało jej się zachowanie nieznajomej, jednak jednocześnie recepcjonistka miała wrażenie, że czerwonowłosa jest niebezpieczna.
-Pokój nr 410. Czwarte piętro. – kobieta odparła głosem cichym, niepewnym, jakby trochę zachrypniętym. Wzięła pieniądze i schowała je do kieszeni. W tym momencie Lou odwróciła się na pięcie i wyszła z budynku. Recepcjonistka ze zdziwienia opadła na fotel. Najdziwniejsza rzecz, jaka ją kiedykolwiek spotkała – przychodzi kobieta, chce się dowiedzieć nr pokoju konkretnego klienta, daje łapówkę, dowiaduje się czego chciała… i najzwyczajniej w świecie wychodzi.
Tymczasem Lou ponownie zmieniła swoje przebranie. Włożyła perukę, schowała okulary i czarne bolerko. Poszła pod boczną ścianę budynku, zaczęła przyglądać się ścianie oraz oknom. Mamrocząc, odliczała coś na palcach. Kiedy tylko przestała, podeszła do ściany i rozpoczęła wspinaczkę. Polegało to na odbijaniu się od naprzeciwległych murów. Moment później blondwłosa znajdywała się pod oknem pokoju mężczyzny. Usiadła na parapecie i wykonała swój oklepany numer z bezgłośnym otwieraniem okien. Wskoczyła do środka. Po długich staraniach wreszcie mogła przystąpić do wykonania roboty. Podeszła do łóżka, w którym spokojnie spał Alfons. Sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niego lśniącą Berettę kalibru 9 mm. Odblokowała ją. To jedno kliknięcie wystarczyło, by obudzić mężczyznę. Widząc czarną sylwetkę i lśniący od mdłego blasku ulicznych latarń pistolet, gwałtownie się zerwał, sięgając ręką pod poduszkę. Jednocześnie zapalił lampkę stojącą na szafce nocnej. Celując rewolwerem w Lou, już stał obok łóżka. Ona natomiast zdążyła odskoczyć, celując w ofiarę.
-Kim ty u diabła jesteś?!
-Spokojnie… nie strzelaj… chyba nie chcesz obudzić całego hotelu?
-O… owszem, ch-chcę. Co ty tu robisz, ktoś cię wynajął?
-Nie ruszaj się. Wszystko będzie… - nagle padł strzał. Dziewczyna w ostatniej chwili odchyliła się. Kula trafiła w drzwi. Tymczasem Lou zaczęła biec w stronę okna, Alfons próbował do niej strzelać, jednak widać było, że jest niezbyt oswojony z bronią, bądź też ma spowolniony refleks. Piwnooką zdenerwowała ta sytuacja. Błyskawicznym ruchem przemieściła się do Botschaftera. Chwyciła go za ramię, po czym jedną ręką oplotła jego szyję, a drugą przyłożyła pistolet do skroni. Brunet odruchowo chwycił obiema dłońmi rękę dziewczyny, ale czuł, że traci dech. Mimo to, ostatkami sił, odepchnął od siebie kobietę. Czerwonowłosa wpadła na drzwi, które pod wpływem siły wypadły z futryny z trzaskiem. W tym momencie dało się słyszeć, jak kolejne pokoje są otwierane przez zaniepokojonych hałasami ludzi. Tymczasem Alfons celował w leżącą na podłodze dziewczynę. Ręce mu drżały, minę miał niepewną. Lou zerwała się z podłogi. Strzał. I kolejny. Dwa następne. Piwnooka skuliła się wpół. Nikt nie wiedział, o co chodzi, część ludzi westchnęła z przejęcia. Ale żadna osoba nie pofatygowała się, by kogoś wezwać, wszyscy byli wpatrzeni w tą scenę jak w obrazek. Brunet opuścił broń. Czuł, że nic mu nie grozi. Nie wiedział jednak, jak bardzo przeczucie może mylić. Kobieta uniosła głowę i spojrzała na Botschaftera uśmiechając się szyderczo. Jak gdyby nigdy nic wyprostowała się i wycelowała Berettę w głowę mężczyzny. Brązowooki wypuścił z rąk pistolet z przejęcia i strachu. Z tą dziewczyną było coś nie tak, to wiedział na pewno. Oberwała w brzuch cztery razy, powinna już nie żyć. Jednak ona tylko na chwilę się skuliła, by następnie pełna sił dokonać morderstwa. Alfons spojrzał na jej bluzkę – była zaplamiona na błękitno. Lou powoli szła w kierunku mężczyzny, ignorując gapiów na korytarzu. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Dziewczyna poczuła ból w głowie. Okropny ból, szumienie, pochodzące znikąd. Upadła na kolana, wypuściła pistolet z rąk, skuliła się i dłonie położyła na głowie. Część ludzi odważyła się podejść do drzwi i zajrzeć. Botschafter oddychał ciężko. Wiedział, że to co tu się wydarzyło, zapamięta do końca życia. Kiedy dostrzegł, iż piwnooka wstaje, zadrżał. Ona jednak chwyciła swój pistolet i podbiegła do okna. Brunet cały czas obserwował jej ruchy. Zobaczył, jak spowita cieniem sylwetka wyskakuje. I było to ostatnie, co zobaczył. Dosłownie w momencie skoku kobieta oddała strzał z Beretty. Prosto w klatkę piersiową mężczyzny. Ofiara padła martwa na ziemię, zalewając się krwią. Część gapiów podbiegła do zamordowanego, inni pochowali się w swoich pokojach, kilka osób zbiegło na dół, by poinformować recepcję. Jeden mężczyzna spokojnym krokiem dotarł do okna. Wyjrzał przez nie i dostrzegł ciemną figurę zeskakującą w dół zgrabnie odbijając się od ścian. W błękitnych oczach odbijał mu się blask lamp ulicznych. Obserwował jeszcze, jak nieznajoma biegnie przez jezdnię, by następnie zniknąć w jednej z wąskich uliczek. Brunet odgarnął kosmyki włosów z czoła i wyszedł z pokoju.

” Wiedział, że to co tu się wydarzyło, zapamięta do końca życia.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz