-Proszę państwa, znajdujemy się właśnie na miejscu niedawno
popełnionej zbrodni. Z opisów świadków wynika, że mordercą jest ścigana od
kilkunastu dni kobieta. Ludzie, którzy widzieli całe zajście, opisują
przestępczynię jako wysoką blondynkę, w czarnym stroju, wyjątkowo silną i
niebezpieczną. Co więcej, część świadków mówi o dziwnym zjawisku – podczas
domniemanej walki z Alfonsem Botschafterem, bo to on właśnie został
zamordowany, pan Botschafter oddał cztery strzały w brzuch kobiety. Ranna
została oszołomiona na chwilę, jednak potem wstała i ruszyła w stronę
mężczyzny. Część świadków wspomina o niebieskich plamach na bluzce. Czyżbyśmy
faktycznie ponownie mieli do czynienia z Monstrum?
Jak dotąd popełnione przez kobietę zbrodnie zostały dokonane
w Niemczech. Nic nie wskazuje na to, by poszukiwana pojawiła się w innych
krajach Europy.
Policja nie znalazła na miejscu zbrodni żadnych ważnych
śladów. Jak widać, przestępczyni wykazuje się dużym profesjonalizmem.
Policja prosi o zachowanie szczególnej ostrożności i o
informowanie w razie, gdyby ktoś zobaczył poszukiwaną. Mówiła Abbey Stets,
dziękuję.
Spikerka poprawiła fryzurę, czekając aż kamerzysta poskłada
sprzęt.
-Dobra, zmywamy się stąd. – odparła dziennikarka, widząc że
pracownik jest już gotowy. Ruszyli w stronę windy. Tymczasem na parterze
policja przesłuchiwała recepcjonistkę.
-Więc mówi pani, że nie widziała żadnej blondwłosej kobiety,
tak?
-T-t-tak.
-A nie zauważyła pani nic dziwnego przed dokonanym
morderstwem?
-Czy… czy ja wiem…
-Proszę się nie zastanawiać. Więc?
-Ch-chyba nie… chociaż…
-Co „chociaż”? Niech pani mówi, co wydarzyło się przed
morderstwem? – mężczyzna podniósł głos. Był pewien, że ta kobieta wiedziała o
czymś istotnym.
-Na jakieś kilka minut przed… przed…
-Przed dokonaną zbrodnią.
-Właśnie. Na kilka minut przed… weszła tu kobieta.
-Jak wyglądała?
-Ubrana była na czarno. I miała okulary przeciwsłoneczne, co
mnie zdziwiło, było po 2 w nocy. Miała… takie… czerwone włosy.
-Co miała na sobie?
-Czarną bluzkę, czarne szorty… bolerko… czarne rajstopy… i
czarne buty.
-Dobrze. No więc weszła i co?
-I… zapytała o numer pokoju pana Botschaftera.
-Podała go pani?
-Na początku nie…
-Jak to „na początku”?!
-Najpierw podała się za żonę pana Botschaftera, ale kiedy
poprosiłam o dokumenty, zdziwiła się. Potem wyłożyła na ladę dużą sumę
pieniędzy.
-Łapówka.
-Tak… i… i ja podałam jej numer pokoju. A wtedy ona po
prostu wyszła.
-Chce mi pani powiedzieć, że przyczyniła się pani do
popełnionego morderstwa?!
-Ja… ja…
-Może mieć pani poważne kłopoty. Ba, będzie pani miała
poważne kłopoty. Ale być może sąd złagodzi karę za przyznanie się do winy.
-Ale ja… - kobieta zaczęła panikować. Ręce jej się trzęsły,
oddech miała przyspieszony.
-Dziękuję, do widzenia. – odparł oschle policjant, po czym
odwrócił się i dołączył do swojego towarzysza.
-Słuchaj, przed całą aferą była tu jakaś kobieta, prosząca o
numer pokoju Botschaftera. I po otrzymanej informacji po prostu wyszła.
-Jak wyglądała?
-Wszystko by się prawie zgadzało. Ubrana na czarno, tyle że
jeszcze bolerko, a nasza poszukiwana go nie miała. Do tego okulary i czerwone
włosy. Myślisz, że to ta sama osoba?
-A to nie zbyt banalne? Taka agentka o stu twarzach? Za dużo
telewizji się naoglądałeś.
-To może współpracownica?
-A może czysty przypadek?
-Nie, nie może być.
-No w sumie. Czyli co, teraz będziemy poszukiwać dwóch?
-No chyba.
Zbliżała się godzina 7. Niebo dopiero się rozjaśniało. Dziewczyna
maszerowała przed siebie dość szybko. Po tym co zaszło, ilu ludzi ją widziało…
musiała coś zrobić. Zastanawiała się nawet, czy nie zmienić radykalnie wyglądu.
Choć z drugiej strony, co jej mogło grozić? W końcu nie była człowiekiem. Była
nadczłowiekiem, istotą o nadprzyrodzonych zdolnościach. Co więcej, była
silniejsza. Prawie nieśmiertelna. Możliwe, że nawet nie „prawie”.
Póki co, swoje rozważania w sprawie własnego bezpieczeństwa
postanowiła pozostawić na później. Zmierzała właśnie w stronę bloku
mieszkalnego, znajdującego się kilka przecznic od hotelu. Tam bowiem mieszkała
jedna z jej ofiar z listy. Piwnooka przyspieszyła kroku, coraz więcej ludzi
wychodziło na ulicę, część spieszyła się do pracy. Jak widać wieści o
morderstwie jeszcze się nie rozeszły, jednak była to tylko kwestia czasu.
Blondwłosa dotarła na miejsce. Jej ofiara, młoda kobieta, Emilie Braut,
mieszkała na parterze, w mieszkaniu nr 2. Lou musiała dostać się tam
niezauważona. Nie mogła wejść drzwiami, to nie było w jej stylu. Nie byłoby też
na miejscu ordynarne wybijanie okien przy tylu świadkach. Jednak piwnooka nie
szczędziła w pomysłach. Cały czas stojąc na chodniku, wykonała szybki gest
rozłożenia ramion. Po ledwo dostrzegalnym, bladoniebieskim błysku światła, czas
spowolnił. Do takiego stopnia, by Lou mogła spokojnie wybić okno, a dla
przechodniów wydawało się to tylko przywidzeniem.
Kiedy dziewczyna znalazła się w środku, czas z powrotem
przyspieszył. Owa sztuczka należała do krótkotrwałych i była idealna właśnie do
takich sytuacji. Blondwłosa rozejrzała się po pomieszczeniu. Otwarta szafa, nie
pościelone łóżko, komoda oraz szafka nocna wyraźnie wskazywały, że jest to
sypialnia. Piwnooka skierowała się do uchylonych drzwi. Zgrabnie przeszła przez
szparę, by pójść w stronę kuchni, z której dochodziły zapachy jajecznicy i
bekonu. Dodatkowo słychać było ciche nucenie. Blondwłosa stała już naprzeciwko
wejścia do kuchni. Widziała Emilie, przygotowującą śniadanie. Lou uniosła rękę,
w dłoni utworzyła jej się świetlista kula. Rudowłosa spojrzała przez okno, skąd
miała widok na podwórko za domem, które o tej porze jeszcze było puste. Braut
już miała ściągać patelnię z ognia, kiedy na szybie dostrzegła zarys kobiecej
sylwetki i jasne światło. Nie zdążyła nawet krzyknąć, kiedy upadła martwa na
ziemię, porażona siłą uderzeniową kulistego skupiska energii. Patelnia również
upadła, z tym, że ze sporym hukiem. Lou podeszła spokojnie do kuchenki i
zgasiła płomień. Nie potrzebny jej był przecież pożar, mimo, że mógłby zostać
uznany za przyczynę zgonu. Ale przez ogień mogłoby zginąć więcej ludzi, a
piwnooka nie chciała niepotrzebnych ofiar.
Kobieta znowu spowolniła na chwilę czas, wybiła szybę okna w
kuchni i przeskoczyła na podwórko. Powolnym krokiem szła przed siebie.
Wszystko, jak jej się na początku zdawało, poszło jak po maśle. Nagle jednak
poczuła okropny ból głowy. Ten sam, co w hotelu. Nogi same się pod nią ugięły,
dziewczyna upadła. Skuliła się. Zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością, obraz
był rozmazany, dźwięki głuche.
Wśród szumu niewyraźnych tonów zaczęła słyszeć syrenę
policyjną. Sparaliżowana przez ból, leżała zaniepokojona. Nie wiedziała co się
dzieje, skąd policja wie, że ma tu jechać, i dlaczego piwnooka czuje ten
cholerny ból głowy. Po paru minutach poczuła, jak ktoś ją chwyta za ramię i
podnosi. Nie była w stanie się wyrywać, ból kompletnie ją sparaliżował.
Słyszała stłumione głosy, czuła, że gdzieś ją ciągną. Nagle chłód metalu,
trzask zamykanych drzwi. Wsadzili ją do furgonetki, która w następnym momencie
odjechała.
Powoli uniosła powieki. Mrugnęła raz. Drugi. Ciemne
pomieszczenie. Ciasne. Cela. Blondwłosa wstała z niewygodnego łóżka i podeszła
do krat.
-No, idealnie. Ktoś chce z tobą rozmawiać.
Strażnik otworzył drzwi celi i chwycił dziewczynę za rękę.
Poszli w kierunku potężnych, stalowych drzwi. Po drodze Lou widziała spojrzenia
ludzi siedzących za kratami. Spojrzenia morderców, złodziei – przeszywające,
pełne wyrzutów do świata.
Za metalowymi wrotami znajdował się inny korytarz, kilka par
drzwi. Wszystko w odcieniach błękitu i szarości. Skręcili w lewo, doszli do
końca korytarza. Zatrzymali się przed drzwiami po prawej, strażnik wyciągnął
pęk kluczy i chwilę szukając, włożył jeden z nich do zamka. Przekręcił, dało
się słyszeć ciche kliknięcie. Wprowadził piwnooką do pomieszczenia.
-Jak skończysz rozmowę, to zapukaj. – po tych słowach
mundurowy zamknął drzwi. Na klucz. Dziewczyna nieprzytomnie rozejrzała się po
pomieszczeniu. Stała tam drewniana szafa, biurko, jednak największą uwagę
zwracały cztery krzesła stojące przed czterema szybami. Obok każdej wisiał
telefon. Za jednym z okien siedział mężczyzna. Przystojny, błękitnooki brunet.
Kiedy dostrzegł Lou, uśmiechnął się ironicznie. Dziewczyna zasiadła na krześle
i niepewnie sięgnęła po słuchawkę. Przyłożyła ją do ucha. On zrobił to samo.
-Witaj piękna. Wreszcie cię złapali. Niezła ta akcja w
mieszkaniu.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę wzrokiem oburzonym, lecz
jednocześnie pełnym zaciekawienia.
-Ale ta w hotelu była lepsza. Więcej… akcji w akcji, tak to
nazwijmy.
Spojrzenie z zaciekawionego zmieniło się w zaniepokojone.
Lou czuła, że z tym gościem jest coś nie tak.
-To… to ty. To przez ciebie…
-Nie tylko ty masz nadprzyrodzone moce, moja droga. Choć
przyznam, twoje są bardziej imponujące.
Blondwłosa nie odezwała się. Spoglądała tylko nieufnie na
bruneta.
-Jestem ciekaw, czy zabijanie ludzi to dla ciebie rozrywka…
czy może robisz to dla kogoś? Ktoś ci to zleca? Powiedz mi.
Milczenie. Piwnooka nie miała najmniejszego zamiaru się
odezwać.
-Mroczna i tajemnicza. W porządku.
Chłopak zamknął oczy. Lou przez chwilę zdziwiona, w
następnym momencie poczuła straszliwy ból głowy. Ścisnęła słuchawkę, zmrużyła
oczy…
-Dobra… p-powiem… tylko… przestań…
Nagłe ukojenie. Ból ustąpił, dziewczyna otworzyła oczy i
spojrzała z niezadowoleniem na błękitnookiego.
-Opowiadaj.
-Jestem płatnym mordercą.
-Mało.
-Pracuję dla Yvo Malavskiego, dał mi listę ludzi, których
mam zlikwidować…
-Czekaj… powiedziałaś „Malavsky”? No, widać nasze drogi
połączyły się nie bez powodu.
-Znasz go?
-Kilka lat temu było głośno o tym typie. Pracował nad jakimś
tajnym projektem, media szalały, byleby zdobyć jakiekolwiek informacje. Okazało
się jednak, że ów przedsięwzięcie było nielegalne. Policja doszła do powiązań
między pracami Otta, a tajemniczymi morderstwami. Malavskiego zawieszono, media
straciły zainteresowanie, sprawa przycichła. Kto wie, może postanowił odnowić
swój plan? Tylko tym razem nie chce sobie rączek brudzić.
-Mi jest wszystko jedno. Wykonuję pracę.
-Nie uważasz, że to chore? Zabijać ludzi dla kasy? Nie
myślałaś nigdy, jak to jest? Ci ludzie cię widzą, wiedzą, że za chwilę ich
zabijesz… jakie to musi być uczucie. – Piwnooka uniosła brwi. Ona przecież nie
ma uczuć. Jedynie ich namiastki. Czasem poczuje niepokój, czasem ulgę,
satysfakcję. Więc wymaganie od niej, by zastanawiała się, jakie uczucia
towarzyszą jej ofiarom, jest bezcelowe. – No ale wracając do Malavskiego. Tak
się składa, że ostatnio znowu zrobił się bardziej aktywny w sprawie swoich
tajnych planów. A ja chciałbym to zbadać. Więc, gdybyś zechciała mi pomóc…
wiesz, gdzie mnie szukać.
-Wiem?
-Hotel Palace.
-Ale nie mogę…
-Widziałem co potrafisz. I wierz mi, możesz.
Mężczyzna odłożył słuchawkę. Lou zrobiła to samo.
Błękitnooki uśmiechnął się do niej, po czym wstał i odszedł. Błękitnooki…
blondwłosa nigdy nie widziała takich oczu. Niebieskich, głębokich,
przeszywających na wylot.
Strażnik usłyszał ciche pukanie. Włożył klucz do zamka,
przekręcił, otworzył drzwi. Chwycił dziewczynę za rękę, zamknął pokój. Ruszyli
z powrotem do celi.
Noc. Strażnik przysnął na taborecie pod ścianą. Dziewczyna
siedziała na łóżku i obserwowała, jak mundurowy oddycha spokojnie. Blondwłosa
zastanawiała się nad słowami bruneta, z którym miała przyjemność rozmawiać
kilka godzin temu. „Gdybyś zechciała mi pomóc…”
Lou wstała i podeszła do krat. Chwyciła za dwa pręty. Jej
dłonie zaczęły świecić błękitnym światłem. Kiedy piwnooka puściła kraty, były w
tych miejscach stopione.
Trzask rozpadającego się metalu – dziewczyna z całej siły
kopnęła pręty, które po prostu się skruszyły. W tym momencie strażnik zachrapał
głośniej. Lou na chwilę zamarła. Kiedy zobaczyła, że mężczyzna ani myśli się
obudzić, przeszła przez otwór. Już miała wychodzić, kiedy jeszcze na moment
zatrzymała się. Zdjęła z głowy perukę i rzuciła ją niedbale na poszarzałe
kafelki. W końcu i tak się domyślą, że ruda i blondyna to ta sama osoba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz