Rozdział 4. - W kraju graniczącym z Niemcami


„Jak się okazuje, poszukiwana korzysta z podwójnej tożsamości. Choć morduje jako długowłosa blondynka, wszelkie działania mające ją doprowadzić do ofiary uskutecznia jako rudowłosa i tajemnicza. Policja mówi jednak, że prawdopodobnie poszukiwana nie będzie zmieniać wyglądu i teraz będzie działać w tożsamości drugiej, to jest bardziej skłonnej do działań doprowadzających. Mówiła Abbey Stets.”

-Tak, prawdopodobne, jasne. Przecież to oczywiste, zostawiła perukę. I uciekła. A ty jej nie dopilnowałeś.
-Bo ja…
-Spałeś. Na służbie.
-Była noc.
-Byłeś na służbie! Trottel, nie pogrywaj ze mną! I tak jesteś o krok od zwolnienia. Jeszcze jeden taki wybryk i wylecisz.
-Tak jest.
-A teraz najlepiej zejdź mi z oczu.
Mężczyzna wyszedł lekko przerażony.
-Jakieś raporty? Co mówili świadkowie? Masz coś ważnego o tej sprawie z hotelu? – czarnowłosa kobieta gestem ręki poprosiła do siebie mundurowego, który stał i przyglądał się całej scenie.
-Ile mu brakuje, żebyś go wywaliła?
-Jemu już od dawna nie brakuje, wierz mi. Ale nie ważne, masz coś?
-W sumie nic, powtarzają się te same informacje. Nadal niepokoi mnie ta sytuacja z postrzałem w brzuch. Niebieskie plamy zamiast czerwonych? Co to, jakaś arystokracja?
Kobieta zachichotała. Zgarnęła kosmyki włosów z czoła.
-Można to powiązać z ucieczką dzisiejszej nocy. Widziałeś, co ona zrobiła z prętami? Popękane, a na ziemi leżą stopione odłamki. A nie miała ze sobą przecież żadnych narzędzi, zresztą nawet gdyby miała, nie mogłaby nimi tak zniszczyć krat.
-Może mamy do czynienia z Monstrum?
-Monstrum, które uwzięło się na Berlin. To pewnie kara za Hitlera. No nic, jak znajdziesz coś więcej, to się zgłoś. A teraz możesz się odmeldować.

Szumy i stukoty maszyny, lekkie kołysanie. Jazda pociągiem od zawsze miała w sobie jakiś urok. Nawet, jeśli trzeba było jechać w wagonie bagażowym, gdzie znajdowała się Lou. Nie mogła przecież tak po prostu kupić biletu i jechać w przedziale. To było już trochę zbyt ryzykowne. Choć z drugiej strony była przecież silna, szybka, nieśmiertelna. Ale… no właśnie, zawsze było jakieś ale…
Kolej powoli zwalniała. Długi pisk kół hamujących na szynach rozległ się po stacji. Ruda wygramoliła się ze sterty bagaży, otrzepała ubranie i ruszyła do wyjścia. Otworzyła drzwi wagonu. Wyskoczyła i ukradkiem przebiegła do schodów prowadzących do podziemia. Na peronie rozległ się neutralny głos-informator.

„Pociąg Gdańsk – Warszawa odjeżdża z peronu 4 o godzinie 8:03”
„Pociąg Kraków - Gdańsk przyjedzie na peron 4 o godzinie 8:04”
„Pociąg Gdańsk – Białystok odjeżdża z peronu 3 o godzinie 8:07”

Na dole zwolniła kroku. W końcu w Polsce raczej o niej nie słyszeli. Teraz musiała dostać się do jednorodzinnego domu państwa Opalińskich.
Weszła schodami na górę i rozejrzała się. Ulica była pełna samochodów, natomiast przechodniów prawie brak. Jej uwagę przykuł stojący niedaleko motor. W kradzieżach dziewczyna była niezastąpiona. Lou wskoczyła na maszynę, przyłożyła rękę do stacyjki. Błysnęło błękitne światło i po chwili motor odpalił. Ruda odczekała, aż na ulicy będzie pusto. Gdy tylko natrafiła na takową okazję, wjechała na jezdnię.
Czerwone światło. Samochody stały w oczekiwaniu na możliwość dalszej jazdy. Na samym początku dość długiego sznura aut stał motor, który „pożyczyła” Lou. Jezdnia była dwupasmowa, obok stał czerwony Chevrolet Lacetti. Piwnooka zamachała do kierowcy. Ten z początku zdziwiony, kiedy zobaczył, jak ruda wykonuje gest opuszczania dłoni, otworzył szybko okno.
-Wie pan, jak dojechać na… - w tym momencie wygrzebała szybko z kieszeni spodni pogiętą kartkę, rozprostowała ją i znalazła na niej potrzebny adres. – Laskowską?
-Tak, to niedaleko. Jedzie pani prosto i przy trzecim mijanym skrzyżowaniu skręca w prawo. Jedzie pani do końca, tam jest osiedle na ulicy Laskowskiej.
-Dzięki. – w tym momencie zapaliła się środkowa lampka, a potem wraz z górną zgasły, by mogła zapalić się dolna, zielona. Czerwonowłosa ruszyła z piskiem opon.
Schludne, zadbane, ciche osiedle. Domki w różnych barwach, niedaleko park. Czego niezwykłego można by się spodziewać po takim miejscu, do tego w Polsce? Piwnooka jechała powoli, nie chciała przegapić domu, do którego musiała się dostać. Numer 7, ponoć szczęśliwa liczba. Bynajmniej nie dziś. Lou mijała właśnie ten budynek. W tym momencie przyspieszyła, dojechała do zakrętu uliczki, mijając ostatni z domków, numer 10. Kolejny zakręt i znajdowała się za budynkami. Zatrzymała pojazd przed ciemnozielonym płotem. Zeskoczyła z motoru, przeskoczyła przez niezbyt wysoką przeszkodę i przedzierając się przez mały ogródek dotarła do tylnej ściany domu. Zajrzała przez okno, dyskretnie – kobieta znajdująca się w kuchni nalewała kawy do kubków. Czerwonowłosa postanowiła, że dostanie się do środka górą. Z miejsca wskoczyła wyżej, chwytając za parapet górnego okna. Wspięła się i swoją oklepaną sztuczką otworzyła je. Znalazła się w korytarzu, który kończył się schodami. Zeszła po nich i zakradła się do kuchni. Już miała wyciągnąć pistolety, kiedy zauważyła, że ich ze sobą nie ma. Musiały zostać w komisariacie. Jednak jej to nie przeszkadzało. Pewnym krokiem weszła do pomieszczenia, jej dłonie migotały błękitnym światłem.
Kobieta odwróciła się trzymając w obu dłoniach kubki z kawą. Na widok obcej dziewczyny, w dodatku ze świecącymi rękoma, krzyknęła, upuszczając naczynia na podłogę. Ruda wzięła zamach, jednak w tym momencie zawiesiła dłoń w powietrzu.
-Gdzie twój mąż?!
-Nie… nie…
-Gadaj!
-Kim ty… po co ty…
-Po nic. Tylko muszę was zamordować. Gdzie on jest?!
-Zamo… ktoś ci to zlecił?
-Tajemnica służbowa. A teraz mów!
-Ja… nie… nie wiem… - kobieta była praktycznie przyciśnięta do ściany. Trzęsąc się, osłaniała się rękami. Była przerażona błękitnym, bijącym silną energią, światłem.

„-Nie uważasz, że to chore? (…) Nie myślałaś nigdy, jak to jest? Ci ludzie cię widzą, wiedzą, że za chwilę ich zabijesz… jakie to musi być uczucie.”

Cofnęła się, opuściła ręce. Zastanowiła się, cały czas patrząc na przerażoną kobietę. Nagle dźwięk otwieranych drzwi, szybki tupot czyichś stóp. Ruda skierowała energię na szybę, która momentalnie pękła z hukiem, rozpadając się na małe kawałki. Piwnooka podbiegła do okna i przeskoczyła przez nie. W tym momencie do kuchni wbiegł mężczyzna. Lou ostatni raz spojrzała na tych ludzi, po czym pobiegła do płotu.
-Dzwonić na policję? – on zachował zimną krew. Nie pytał, kto to był, po co tu był, to nie miało sensu. Dziewczyna na zadane jej pytanie kiwnęła potakująco głową. Cały czas się trzęsła. Podeszła do najbliższego krzesła i usiadła. Najpierw oddychając szybko, potem brała coraz wolniejsze oddechy. Wzdrygnęła się lekko, gdy usłyszała dźwięk odpalanego silnika i pisk opon odjeżdżającego pojazdu.

Niedaleko stacji kolejowej znajdowała się inna, dla pociągów towarowych. Tego obecnie potrzebowała Lou, zważywszy na jej nowy nabytek. Do tamtego miejsca nie trzeba było przechodzić przez podziemne korytarze. Po prostu było to kilka peronów, między którymi przemieszczano się po prostu po torach. Znajdował się tam też dźwig i parking dla tirów oraz ciężarówek. Ruda musiała się dowiedzieć tylko, który ze stojących tam pociągów jedzie do Berlina. Na odpowiedź nie musiała czekać długo. Choć stojąc na uboczu, doskonale usłyszała rozmowę pracowników, którzy przenosili towary do wagonu. Piwnooka musiała jedynie poczekać, aż pociąg ruszy. Zamierzała bowiem wjechać na wzgórze, obok którego stała, i wskoczyć na jedną z platform.
-To ostatnia skrzynia! Zamykamy!
Rozległ się huk zatrzaskiwanych, metalowych drzwi. Lou dostrzegła, że konduktor wchodzi do lokomotywy. Cofnęła motor o kilkanaście kroków. Rozległ się głośny gwizdek i maszyna ruszyła. Rytm pociągu był coraz szybszy. W odpowiednim momencie dziewczyna ruszyła z miejsca i rozpędzając się wjechała na wzgórze. Przez chwilę będąc w locie, wylądowała akurat na nie zadaszonym wagonie.

Za oknem słychać było szum deszczu. Krople uderzały w szybę, jakby koniecznie chciały dostać się do środka. Bądź jakby chciały zagłuszyć dźwięk telewizora.
-Według najnowszym doniesień, poszukiwaną widziano ostatnio w Polsce, w Gdańsku. Kobieta włamała się do domu na osiedlu przy ulicy Laskowskiej. Tym razem jednak na włamaniu się skończyło. Do morderstwa nie doszło, jedynie do gróźb karalnych. Sami zainteresowani nie są w stanie wiele powiedzieć. Mężczyzny nie było przy całym zdarzeniu, kobieta natomiast jest roztrzęsiona. Policja zamierza jeszcze później ich przesłuchać. Jednak z dotychczasowych zdobytych informacji można stwierdzić, że mowa o poszukiwanej, przez niektórych uparcie zwanej Monstrum.
Mocniejsze uderzenie w szybę. Grad? Błękitnooki pomyślał, iż było to tylko przesłyszenie. Nagle kolejny huk. Spojrzał w okno, jednak za firanką, w tle ciemnego nieba, niewiele mógł dostrzec. Podszedł do okna i zobaczył zarys postaci. Błyszczące, żółte oczy. Natychmiast otworzył okno dziewczynie. Ona wskoczyła do środka, cała mokra. Po chwili milczenia chłopak gestem ręki wskazał na białe, zdobione drzwi.
-Chcesz skorzystać z łazienki?
Ruda kiwnęła głową i skierowała się do toalety.

Ciepła woda zaczęła spływać po jej zmęczonym, brudnym, nagim ciele. Czerwonowłosa prawdopodobnie chciała zmyć nie tylko brud, ale też winę za wszystkie morderstwa, których dokonała. Nie sądziła, że jedna osoba może mieć na nią taki wpływ. W jednej chwili zmieniło się jej podejście. W jednej chwili zauważyła strach i bezradność tych ludzi.
Tego się nie spłucze.
Spojrzała na swoje dłonie. Czyste. Jednak ona nadal je spłukiwała. Stała, z rękoma pod ciepłym strumieniem wody. Jakby czekała. W końcu zakręciła kurek i wyszła z kabiny. Sięgnęła po najbliższy ręcznik i owinęła się nim. Zgarnęła włosy z pleców i przełożyła je przez swoje ramię, by następnie móc wycisnąć z nich resztki wody. Po tej żmudnej czynności spojrzała na lustro. Duże lustro, w którym mogła dostrzec całą swoją sylwetkę. Zobaczyła piękną dziewczynę. Żółte, tajemnicze oczy. Wiedziała jednak, że jest to powłoka skrywająca wiele mrocznych sekretów.
Ruda wyszła z łazienki. Chłopak spojrzał na nią, przez chwilę nastała niezręczna, przeszywająca cisza.
-Mogłabym pożyczyć coś do ubrania?
-Jasne. – brunet zerwał się z kanapy i podszedł do szafy. Po chwili szukania wyciągnął długą, ciemną, zapinaną na guziki koszulę. Podrzucił ją dziewczynie. Ona zręcznie chwyciła, po czym schowała się z powrotem w łazience.
Czerwonowłosa zrzuciła z siebie ręcznik i założyła granatową, jedwabną koszulę. Powoli, uważnie zapięła guziki. Poprawiła i rozprostowała fałdy, po czym przejrzała się w lustrze. Koszula, choć luźna, dobrze na niej leżała. I wyjątkowo ładnie pachniała. Piwnooka wzięła gumkę, którą zostawiła na umywalce i niechlujnie związała nią włosy. Z lekką niepewnością chwyciła za klamkę i przycisnęła.
Mężczyzna rzucił okiem na dziewczynę po czym powrócił do oglądania telewizji. Leciał jakiś film. Oczywiście jego spojrzenie nie było obojętne. W końcu z łazienki wyszła zgrabna kobieta, a mało który mężczyzna nie zwraca na takie uwagi. Ale on postanowił udawać, że nie zwraca. Ruda powoli podeszła do kanapy. Usiadła, podkuliła nogi i objęła je rękoma.
-Więc ty i ta blondyna to jedna osoba?
Czerwonowłosa kiwnęła potakująco. Siedząc tak z podkulonymi nogami, w samej koszuli oraz z burzą ledwo opanowanych włosów, wyglądała wyjątkowo niewinnie.
-I proszę… musiałaś pojechać aż do Polski, żeby uznać, że twoje działania są bez sensu.
Dziewczyna na te słowa spuściła głowę, wzrok zawiesiła na szklanym stoliku stojącym przed kanapą.
-Małomówna jesteś. Tajemnicza.
Obserwował ją. Piwnooka siedziała i namiętnie obserwowała stolik. Wydawała się być onieśmielona, możliwe że miała wyrzuty sumienia. Jeśli tak, to musiały być duże, w końcu zabiła kilka, jeśli nie kilkanaście, istnień. Błękitnooki postanowił poczekać, aż sama zechce coś powiedzieć. Zajął się oglądaniem filmu.
Nie minęło kilka minut, kiedy jego uwagę przykuło zajęcie, jakie znalazła sobie nieznajoma. Palcem rysowała coś w powietrzu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zostawiała tym palcem niebieskich, fosforyzujących śladów. Wzory nic nie przypominały, były to jakieś zawijasy, pętelki, spirale. Zwykły efekt nudy.
-No dobra… skoro się nudzisz… to może opowiedz coś o sobie? Bo myślę, że to może być ciekawe.
Milczenie.
-Może jesteś zmęczona?
Prawie niewidoczne, przeczące kiwnięcie głową.
-Nie odczuwam zmęczenia. Nie sypiam. – odparła cicho, prawie niesłyszalnie.
-Widzę, że w relacjach międzyludzkich masz problemy. No cóż. Powiem ci, że ja jestem zmęczony i właśnie idę się umyć. – powoli wstał. – Jak wrócę, to znajdę ci jakieś zajęcie. – podszedł do szafy, wyciągnął z niej ułożoną w równy kwadrat piżamę i poszedł do toalety. Lou odprowadziła go wzrokiem, po czym postanowiła zająć się seansem filmowym.

Brunet już miał wychodzić z łazienki. Spojrzał na ubrania, które dziewczyna zostawiła. Niedaleko, na podłodze, leżała mała, poskładana kartka. Chłopak wziął ją i rozłożył. Były na niej nazwiska i adresy różnych ludzi. Większość z Berlina, wśród nich jednak kilka spoza Niemiec. Jeden zapis szczególnie przykuł jego uwagę. Nazwisko było czytelne, adres natomiast był rozmyty, przez wodę. Jednak błękitnookiemu to wystarczyło. I zgadzało mu się to z istotnym faktem. Wiedział, że ta dziewczyna kogoś mu przypomina… poskładał kartkę i położył ją przy ubraniach rudej. Wyszedł z łazienki.
Dostrzegł, że czerwonowłosa leży na kanapie. Przez chwilę pomyślał, że zasnęła, jednak ona znowu rysowała świetliste wzory w powietrzu.
-Zamierzasz tak całą noc?
-Nie wiem. Może wybiorę się na spacer?
-Na spacer zamordować kogoś? Na pewno nie w takim stroju. Może spróbuj zasnąć. Zamknij oczy i poczekaj.
Chłopak odgarnął kołdrę z łóżka, położył się i ową kołdrą przykrył.
-Jedno pytanie. – odparła piwnooka.
-Tak?
-Jak ci na imię?
-A tobie?
-Pierwsza zadałam pytanie.
-I jako kobieta, która ma zawsze pierwszeństwo, pierwsza odpowiesz.
-Lou.
-Ładnie. Prosto, niepretensjonalnie.
-A ty?
-Kurtis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz