„Jak się okazuje, poszukiwana korzysta z podwójnej
tożsamości. Choć morduje jako długowłosa blondynka, wszelkie działania mające
ją doprowadzić do ofiary uskutecznia jako rudowłosa i tajemnicza. Policja mówi
jednak, że prawdopodobnie poszukiwana nie będzie zmieniać wyglądu i teraz
będzie działać w tożsamości drugiej, to jest bardziej skłonnej do działań
doprowadzających. Mówiła Abbey Stets.”
-Tak, prawdopodobne, jasne. Przecież to oczywiste, zostawiła
perukę. I uciekła. A ty jej nie dopilnowałeś.
-Bo ja…
-Spałeś. Na służbie.
-Była noc.
-Byłeś na służbie! Trottel, nie pogrywaj ze mną! I tak
jesteś o krok od zwolnienia. Jeszcze jeden taki wybryk i wylecisz.
-Tak jest.
-A teraz najlepiej zejdź mi z oczu.
Mężczyzna wyszedł lekko przerażony.
-Jakieś raporty? Co mówili świadkowie? Masz coś ważnego o
tej sprawie z hotelu? – czarnowłosa kobieta gestem ręki poprosiła do siebie
mundurowego, który stał i przyglądał się całej scenie.
-Ile mu brakuje, żebyś go wywaliła?
-Jemu już od dawna nie brakuje, wierz mi. Ale nie ważne,
masz coś?
-W sumie nic, powtarzają się te same informacje. Nadal
niepokoi mnie ta sytuacja z postrzałem w brzuch. Niebieskie plamy zamiast
czerwonych? Co to, jakaś arystokracja?
Kobieta zachichotała. Zgarnęła kosmyki włosów z czoła.
-Można to powiązać z ucieczką dzisiejszej nocy. Widziałeś,
co ona zrobiła z prętami? Popękane, a na ziemi leżą stopione odłamki. A nie
miała ze sobą przecież żadnych narzędzi, zresztą nawet gdyby miała, nie mogłaby
nimi tak zniszczyć krat.
-Może mamy do czynienia z Monstrum?
-Monstrum, które uwzięło się na Berlin. To pewnie kara za
Hitlera. No nic, jak znajdziesz coś więcej, to się zgłoś. A teraz możesz się
odmeldować.
Szumy i stukoty maszyny, lekkie kołysanie. Jazda pociągiem
od zawsze miała w sobie jakiś urok. Nawet, jeśli trzeba było jechać w wagonie
bagażowym, gdzie znajdowała się Lou. Nie mogła przecież tak po prostu kupić
biletu i jechać w przedziale. To było już trochę zbyt ryzykowne. Choć z drugiej
strony była przecież silna, szybka, nieśmiertelna. Ale… no właśnie, zawsze było
jakieś ale…
Kolej powoli zwalniała. Długi pisk kół hamujących na szynach
rozległ się po stacji. Ruda wygramoliła się ze sterty bagaży, otrzepała ubranie
i ruszyła do wyjścia. Otworzyła drzwi wagonu. Wyskoczyła i ukradkiem przebiegła
do schodów prowadzących do podziemia. Na peronie rozległ się neutralny
głos-informator.
„Pociąg Gdańsk –
Warszawa odjeżdża z peronu 4 o godzinie 8:03”
„Pociąg Kraków -
Gdańsk przyjedzie na peron 4 o godzinie 8:04”
„Pociąg Gdańsk –
Białystok odjeżdża z peronu 3 o godzinie 8:07”
Na dole zwolniła kroku. W końcu w Polsce raczej o niej nie
słyszeli. Teraz musiała dostać się do jednorodzinnego domu państwa Opalińskich.
Weszła schodami na górę i rozejrzała się. Ulica była pełna
samochodów, natomiast przechodniów prawie brak. Jej uwagę przykuł stojący
niedaleko motor. W kradzieżach dziewczyna była niezastąpiona. Lou wskoczyła na
maszynę, przyłożyła rękę do stacyjki. Błysnęło błękitne światło i po chwili
motor odpalił. Ruda odczekała, aż na ulicy będzie pusto. Gdy tylko natrafiła na
takową okazję, wjechała na jezdnię.
Czerwone światło. Samochody stały w oczekiwaniu na możliwość
dalszej jazdy. Na samym początku dość długiego sznura aut stał motor, który
„pożyczyła” Lou. Jezdnia była dwupasmowa, obok stał czerwony Chevrolet Lacetti.
Piwnooka zamachała do kierowcy. Ten z początku zdziwiony, kiedy zobaczył, jak
ruda wykonuje gest opuszczania dłoni, otworzył szybko okno.
-Wie pan, jak dojechać na… - w tym momencie wygrzebała
szybko z kieszeni spodni pogiętą kartkę, rozprostowała ją i znalazła na niej potrzebny
adres. – Laskowską?
-Tak, to niedaleko. Jedzie pani prosto i przy trzecim
mijanym skrzyżowaniu skręca w prawo. Jedzie pani do końca, tam jest osiedle na
ulicy Laskowskiej.
-Dzięki. – w tym momencie zapaliła się środkowa lampka, a
potem wraz z górną zgasły, by mogła zapalić się dolna, zielona. Czerwonowłosa
ruszyła z piskiem opon.
Schludne, zadbane, ciche osiedle. Domki w różnych barwach,
niedaleko park. Czego niezwykłego można by się spodziewać po takim miejscu, do
tego w Polsce? Piwnooka jechała powoli, nie chciała przegapić domu, do którego
musiała się dostać. Numer 7, ponoć szczęśliwa liczba. Bynajmniej nie dziś. Lou
mijała właśnie ten budynek. W tym momencie przyspieszyła, dojechała do zakrętu
uliczki, mijając ostatni z domków, numer 10. Kolejny zakręt i znajdowała się za
budynkami. Zatrzymała pojazd przed ciemnozielonym płotem. Zeskoczyła z motoru,
przeskoczyła przez niezbyt wysoką przeszkodę i przedzierając się przez mały
ogródek dotarła do tylnej ściany domu. Zajrzała przez okno, dyskretnie – kobieta
znajdująca się w kuchni nalewała kawy do kubków. Czerwonowłosa postanowiła, że dostanie
się do środka górą. Z miejsca wskoczyła wyżej, chwytając za parapet górnego
okna. Wspięła się i swoją oklepaną sztuczką otworzyła je. Znalazła się w
korytarzu, który kończył się schodami. Zeszła po nich i zakradła się do kuchni.
Już miała wyciągnąć pistolety, kiedy zauważyła, że ich ze sobą nie ma. Musiały
zostać w komisariacie. Jednak jej to nie przeszkadzało. Pewnym krokiem weszła
do pomieszczenia, jej dłonie migotały błękitnym światłem.
Kobieta odwróciła się trzymając w obu dłoniach kubki z kawą.
Na widok obcej dziewczyny, w dodatku ze świecącymi rękoma, krzyknęła,
upuszczając naczynia na podłogę. Ruda wzięła zamach, jednak w tym momencie
zawiesiła dłoń w powietrzu.
-Gdzie twój mąż?!
-Nie… nie…
-Gadaj!
-Kim ty… po co ty…
-Po nic. Tylko muszę was zamordować. Gdzie on jest?!
-Zamo… ktoś ci to zlecił?
-Tajemnica służbowa. A teraz mów!
-Ja… nie… nie wiem… - kobieta była praktycznie przyciśnięta
do ściany. Trzęsąc się, osłaniała się rękami. Była przerażona błękitnym,
bijącym silną energią, światłem.
„-Nie uważasz, że to chore? (…) Nie myślałaś nigdy, jak to
jest? Ci ludzie cię widzą, wiedzą, że za chwilę ich zabijesz… jakie to musi być
uczucie.”
Cofnęła się, opuściła ręce. Zastanowiła się, cały czas
patrząc na przerażoną kobietę. Nagle dźwięk otwieranych drzwi, szybki tupot
czyichś stóp. Ruda skierowała energię na szybę, która momentalnie pękła z
hukiem, rozpadając się na małe kawałki. Piwnooka podbiegła do okna i
przeskoczyła przez nie. W tym momencie do kuchni wbiegł mężczyzna. Lou ostatni
raz spojrzała na tych ludzi, po czym pobiegła do płotu.
-Dzwonić na policję? – on zachował zimną krew. Nie pytał,
kto to był, po co tu był, to nie miało sensu. Dziewczyna na zadane jej pytanie
kiwnęła potakująco głową. Cały czas się trzęsła. Podeszła do najbliższego
krzesła i usiadła. Najpierw oddychając szybko, potem brała coraz wolniejsze
oddechy. Wzdrygnęła się lekko, gdy usłyszała dźwięk odpalanego silnika i pisk
opon odjeżdżającego pojazdu.
Niedaleko stacji kolejowej znajdowała się inna, dla pociągów
towarowych. Tego obecnie potrzebowała Lou, zważywszy na jej nowy nabytek. Do
tamtego miejsca nie trzeba było przechodzić przez podziemne korytarze. Po
prostu było to kilka peronów, między którymi przemieszczano się po prostu po
torach. Znajdował się tam też dźwig i parking dla tirów oraz ciężarówek. Ruda
musiała się dowiedzieć tylko, który ze stojących tam pociągów jedzie do
Berlina. Na odpowiedź nie musiała czekać długo. Choć stojąc na uboczu,
doskonale usłyszała rozmowę pracowników, którzy przenosili towary do wagonu.
Piwnooka musiała jedynie poczekać, aż pociąg ruszy. Zamierzała bowiem wjechać
na wzgórze, obok którego stała, i wskoczyć na jedną z platform.
-To ostatnia skrzynia! Zamykamy!
Rozległ się huk zatrzaskiwanych, metalowych drzwi. Lou
dostrzegła, że konduktor wchodzi do lokomotywy. Cofnęła motor o kilkanaście
kroków. Rozległ się głośny gwizdek i maszyna ruszyła. Rytm pociągu był coraz
szybszy. W odpowiednim momencie dziewczyna ruszyła z miejsca i rozpędzając się
wjechała na wzgórze. Przez chwilę będąc w locie, wylądowała akurat na nie
zadaszonym wagonie.
Za oknem słychać było szum deszczu. Krople uderzały w szybę,
jakby koniecznie chciały dostać się do środka. Bądź jakby chciały zagłuszyć
dźwięk telewizora.
-Według najnowszym doniesień, poszukiwaną widziano ostatnio
w Polsce, w Gdańsku. Kobieta włamała się do domu na osiedlu przy ulicy
Laskowskiej. Tym razem jednak na włamaniu się skończyło. Do morderstwa nie
doszło, jedynie do gróźb karalnych. Sami zainteresowani nie są w stanie wiele
powiedzieć. Mężczyzny nie było przy całym zdarzeniu, kobieta natomiast jest
roztrzęsiona. Policja zamierza jeszcze później ich przesłuchać. Jednak z
dotychczasowych zdobytych informacji można stwierdzić, że mowa o poszukiwanej,
przez niektórych uparcie zwanej Monstrum.
Mocniejsze uderzenie w szybę. Grad? Błękitnooki pomyślał, iż
było to tylko przesłyszenie. Nagle kolejny huk. Spojrzał w okno, jednak za
firanką, w tle ciemnego nieba, niewiele mógł dostrzec. Podszedł do okna i
zobaczył zarys postaci. Błyszczące, żółte oczy. Natychmiast otworzył okno dziewczynie.
Ona wskoczyła do środka, cała mokra. Po chwili milczenia chłopak gestem ręki
wskazał na białe, zdobione drzwi.
-Chcesz skorzystać z łazienki?
Ruda kiwnęła głową i skierowała się do toalety.
Ciepła woda zaczęła spływać po jej zmęczonym, brudnym, nagim
ciele. Czerwonowłosa prawdopodobnie chciała zmyć nie tylko brud, ale też winę
za wszystkie morderstwa, których dokonała. Nie sądziła, że jedna osoba może
mieć na nią taki wpływ. W jednej chwili zmieniło się jej podejście. W jednej
chwili zauważyła strach i bezradność tych ludzi.
Tego się nie spłucze.
Spojrzała na swoje dłonie. Czyste. Jednak ona nadal je
spłukiwała. Stała, z rękoma pod ciepłym strumieniem wody. Jakby czekała. W
końcu zakręciła kurek i wyszła z kabiny. Sięgnęła po najbliższy ręcznik i
owinęła się nim. Zgarnęła włosy z pleców i przełożyła je przez swoje ramię, by
następnie móc wycisnąć z nich resztki wody. Po tej żmudnej czynności spojrzała
na lustro. Duże lustro, w którym mogła dostrzec całą swoją sylwetkę. Zobaczyła
piękną dziewczynę. Żółte, tajemnicze oczy. Wiedziała jednak, że jest to powłoka
skrywająca wiele mrocznych sekretów.
Ruda wyszła z łazienki. Chłopak spojrzał na nią, przez
chwilę nastała niezręczna, przeszywająca cisza.
-Mogłabym pożyczyć coś do ubrania?
-Jasne. – brunet zerwał się z kanapy i podszedł do szafy. Po
chwili szukania wyciągnął długą, ciemną, zapinaną na guziki koszulę. Podrzucił
ją dziewczynie. Ona zręcznie chwyciła, po czym schowała się z powrotem w
łazience.
Czerwonowłosa zrzuciła z siebie ręcznik i założyła
granatową, jedwabną koszulę. Powoli, uważnie zapięła guziki. Poprawiła i
rozprostowała fałdy, po czym przejrzała się w lustrze. Koszula, choć luźna,
dobrze na niej leżała. I wyjątkowo ładnie pachniała. Piwnooka wzięła gumkę,
którą zostawiła na umywalce i niechlujnie związała nią włosy. Z lekką
niepewnością chwyciła za klamkę i przycisnęła.
Mężczyzna rzucił okiem na dziewczynę po czym powrócił do
oglądania telewizji. Leciał jakiś film. Oczywiście jego spojrzenie nie było
obojętne. W końcu z łazienki wyszła zgrabna kobieta, a mało który mężczyzna nie
zwraca na takie uwagi. Ale on postanowił udawać, że nie zwraca. Ruda powoli
podeszła do kanapy. Usiadła, podkuliła nogi i objęła je rękoma.
-Więc ty i ta blondyna to jedna osoba?
Czerwonowłosa kiwnęła potakująco. Siedząc tak z podkulonymi
nogami, w samej koszuli oraz z burzą ledwo opanowanych włosów, wyglądała
wyjątkowo niewinnie.
-I proszę… musiałaś pojechać aż do Polski, żeby uznać, że
twoje działania są bez sensu.
Dziewczyna na te słowa spuściła głowę, wzrok zawiesiła na
szklanym stoliku stojącym przed kanapą.
-Małomówna jesteś. Tajemnicza.
Obserwował ją. Piwnooka siedziała i namiętnie obserwowała
stolik. Wydawała się być onieśmielona, możliwe że miała wyrzuty sumienia. Jeśli
tak, to musiały być duże, w końcu zabiła kilka, jeśli nie kilkanaście, istnień.
Błękitnooki postanowił poczekać, aż sama zechce coś powiedzieć. Zajął się
oglądaniem filmu.
Nie minęło kilka minut, kiedy jego uwagę przykuło zajęcie,
jakie znalazła sobie nieznajoma. Palcem rysowała coś w powietrzu. Nie byłoby w
tym nic dziwnego, gdyby nie zostawiała tym palcem niebieskich, fosforyzujących
śladów. Wzory nic nie przypominały, były to jakieś zawijasy, pętelki, spirale.
Zwykły efekt nudy.
-No dobra… skoro się nudzisz… to może opowiedz coś o sobie?
Bo myślę, że to może być ciekawe.
Milczenie.
-Może jesteś zmęczona?
Prawie niewidoczne, przeczące kiwnięcie głową.
-Nie odczuwam zmęczenia. Nie sypiam. – odparła cicho, prawie
niesłyszalnie.
-Widzę, że w relacjach międzyludzkich masz problemy. No cóż.
Powiem ci, że ja jestem zmęczony i właśnie idę się umyć. – powoli wstał. – Jak
wrócę, to znajdę ci jakieś zajęcie. – podszedł do szafy, wyciągnął z niej
ułożoną w równy kwadrat piżamę i poszedł do toalety. Lou odprowadziła go
wzrokiem, po czym postanowiła zająć się seansem filmowym.
Brunet już miał wychodzić z łazienki. Spojrzał na ubrania,
które dziewczyna zostawiła. Niedaleko, na podłodze, leżała mała, poskładana
kartka. Chłopak wziął ją i rozłożył. Były na niej nazwiska i adresy różnych
ludzi. Większość z Berlina, wśród nich jednak kilka spoza Niemiec. Jeden zapis
szczególnie przykuł jego uwagę. Nazwisko było czytelne, adres natomiast był
rozmyty, przez wodę. Jednak błękitnookiemu to wystarczyło. I zgadzało mu się to
z istotnym faktem. Wiedział, że ta dziewczyna kogoś mu przypomina… poskładał
kartkę i położył ją przy ubraniach rudej. Wyszedł z łazienki.
Dostrzegł, że czerwonowłosa leży na kanapie. Przez chwilę
pomyślał, że zasnęła, jednak ona znowu rysowała świetliste wzory w powietrzu.
-Zamierzasz tak całą noc?
-Nie wiem. Może wybiorę się na spacer?
-Na spacer zamordować kogoś? Na pewno nie w takim stroju.
Może spróbuj zasnąć. Zamknij oczy i poczekaj.
Chłopak odgarnął kołdrę z łóżka, położył się i ową kołdrą
przykrył.
-Jedno pytanie. – odparła piwnooka.
-Tak?
-Jak ci na imię?
-A tobie?
-Pierwsza zadałam pytanie.
-I jako kobieta, która ma zawsze pierwszeństwo, pierwsza
odpowiesz.
-Lou.
-Ładnie. Prosto, niepretensjonalnie.
-A ty?
-Kurtis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz