Rozdział 5. – Kolaboracja z nadczłowiekiem


Otworzył leniwie oczy. Zamrugał raz. Drugi. Rozmazany obraz powoli nabierał wyraźniejszych kształtów. Zerwał się, kiedy zobaczył wielkie, żółte oczy, wpatrujące się niego.
-Nie mów, że całą noc się na mnie gapiłaś.
-Próbowałam zasnąć, ale bez skutku.
-Dobra, dobra… ja idę się przebrać.
Brunet skierował się do łazienki. Tymczasem ruda podeszła do okna. Było już jasno, ludzie spacerowali po ulicach. Spojrzała na zegarek, dochodziła 9:00. Nagle w pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-Ty też powinnaś się przebrać, twoje ubrania już wyschły.
Minęli się. On podszedł do łóżka, by je pościelić, ona wkroczyła do małego, zakafelkowanego pomieszczenia. Zrzuciła z siebie, niechętnie, jedwabną koszulę i zaczęła ubierać się w swoją garderobę. Poprawiła fryzurę. Już chciała wychodzić, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybko zgasiła światło i kucnęła przy ścianie. Nikt nie mógł jej tu zobaczyć. Słyszała jakieś głosy, krótką wymianę zdań. Drzwi od łazienki się otworzyły.
-Możesz wyjść.
Piwnooka podniosła się. Spokojnie przeszła przez futrynę, po czym rzuciła na łóżko granatową koszulę.
-Kto to był?
-Chłopak od posiłków, przyniósł śniadanie.
Kurt postawił na stoliku tacę z kanapkami i sokiem pomarańczowym.
-Niezbyt wykwintne jak na taki hotel. – czerwonowłosa usiadła obok błękitnookiego, który zabrał się za jedzenie.
-Zależy, co sobie zamówisz. Ja nie jadam jak te snoby…
-Dlatego przyjechałeś do jednego z lepszych hoteli. Logiczne.
-A przestań. – uśmiechnął się. – Wygodę to akurat lubię. Nie częstujesz się? – zapytał widząc, że dziewczyna tylko siedzi i go obserwuje.
-Nie. Ja…
-Nie jadasz, nie pijesz, nie sypiasz… wiesz, niektórzy mogliby ci zazdrościć.
Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo. Zaczekała cierpliwie, aż błękitnooki skończy posiłek. Po chwili brunet już otrzepywał dłonie z okruszków.
-Przystąpmy do rzeczy… – zaczął.
-W czym dokładnie mam ci pomóc?
-Na początek potrzebuję konkretnych informacji w sprawie tego tajnego projektu. Czego dotyczy, gdzie znajdują się laboratorium, takie tam. Myślę, że tego można dowiedzieć się od samego zainteresowanego. A dokładniej w jego gabinecie.
-Mam się włamać do jego gabinetu?
-No coś w tym stylu. A ja w tym czasie znajdę przejście do podziemi. Tajne laboratoria znajdują się zazwyczaj pod budynkami wielkich firm.
-A co potem?
-Zobaczymy. Zależy, czego się dowiemy.
-Kiedy wyruszamy?
-No chyba wieczorem, w końcu to ma być włam.
-A ja myślę, że możemy iść już teraz. – na jej twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. On widząc to, uniósł brwi ze zdziwienia, po czym odwzajemnił uśmiech.
-To ja idę przygotować amunicję…

-Po prawej stronie budynku jest ślepy zaułek. Tam się spotkamy. – odparła dziewczyna wychodząc przez okno. Chłopak skinął głową i wyszedł z pokoju. Po chwili rozległ się dźwięk zamykanego zamka. Tymczasem dziewczyna zatrzasnęła za sobą okno i rozpoczęła wspinaczkę w górę. Czekał ją spacer po dachach budynków. Gdy była już na szczycie, podeszła do krawędzi i spojrzała w dół. Kurtis wychodził właśnie z hotelu i skierował się w stronę motoru stojącego nieopodal. Lou natomiast wzięła rozbieg i przeskoczyła z jednego dachu na drugi. Kolejny skok był trudniejszy. Dziewczyna musiała chwycić za krawędź. Podciągnęła się i rozejrzała. Dalej było łatwo.
Błękitnooki czekał już na nią na miejscu. Dziewczyna zeskoczyła odbijając się od naprzeciwległych ścian. Po ostatnim skoku zgrabnie wylądowała na ziemi.
-Proponuję wejść osobno. Ja wejdę pierwsza, ty chwilę po mnie. Tak będzie bezpieczniej. – chłopak kiwnął potakująco głową. Czerwonowłosa rozejrzała się. O tej porze w mieście kręciło się sporo ludzi. Piwnooka uniosła ręce. Nagle wszystko zwolniło. Przemknęła się do drzwi i weszła do budynku. Tam korytarzem prosto do biura swojego aktualnego pracodawcy. Kiedy chwyciła za klamkę, czas z powrotem zaczął płynąć normalnym tempem. Jeszcze zanim weszła, zapukała. Usłyszała stłumione „Proszę”.
-Lou! Dość dawno cię nie widziałem! Pomijając telewizję, oczywiście. Dużo szumu się wokół ciebie zrobiło. Trochę mnie to niepokoi, nie chcę, żeby cię złapali.
-Od teraz staram się działać bardziej dyskretnie.
-Świetnie.
Na chwilę zapadła cisza, którą Lou wykorzystała, by kocim ruchem podejść do rogu biurka Malavskiego. Usiadła na kancie i spojrzała na mężczyznę trochę prowokującym wzrokiem.
-Co cię do mnie sprowadza? – zapytał, trochę onieśmielony podejrzanym zachowaniem dziewczyny.
-Zatęskniłam. – odparła słodko. Spojrzała na biurko zawalone stertą papierów. Być może wśród nich znajdowały się tajne akta, których Kurtis potrzebował.
-No… przy wcześniejszych spotkaniach wykazywałaś zainteresowanie typowo służbowe.
-Kobieta zmienną jest. – ruda pochyliła się nad mężczyzną. On odruchowo się cofnął, rękoma kurczowo chwycił za oparcie krzesła. Poczuł na swoich dłoniach wędrujące palce dziewczyny, które objęły jego nadgarstki. Delikatnym pociągnięciem Lou zasugerowała, żeby brązowooki nie trzymał się tak swojego fotela. Cały czas patrzyła mu w oczy. Twarz zbliżyła do jego oblicza, usta do jego warg. Nagle mężczyzna zerwał się z fotela, dziewczyna usiadła z powrotem na róg stołu, trochę zdziwiona.
-Ja tak nie mogę… z… - nie dokończył. Dziewczyna szybko objęła go wokół szyi i namiętnie pocałowała. Mężczyzna postanowił się nie opierać. Jego ręce oplotły delikatnie talię rudowłosej. Cofnął dziewczynę do biurka. Usiadła, jedną ręką opierając się o blat pełen papierów, a drugą wędrując przy szyi niedoszłego kochanka. Zaczęło się robić gorąco, kiedy nagle błysnęło błękitne światło i Yvo upadł nieprzytomny na podłogę. Dziewczyna zeszła z biurka, otrzepała się po czym rozpoczęła szybkie oględziny dokumentów. Znajdowały się tam same nieistotne dokumenty. Aż w końcu Lou wykopała sugestywną kopertę. Napis „Ściśle tajne” mówił sam za siebie. Ruda rzuciła okiem na biurko, jednak nie dostrzegła innych ważnych dokumentów. Z kopertą w ręku, wyszła z biura. Powoli, by nie budzić podejrzeń. W końcu na korytarzu pusto nie było. Nagle dziewczyna zorientowała się, że nie ustaliła z błękitnookim, gdzie spotkają się po załatwieniu sprawy. Postanowiła go odnaleźć. W tym celu skierowała się do schodów prowadzących do podziemnego korytarza.
-Stój! – gdy tylko wyłoniła się zza rogu, ktoś do niej krzyknął, celując z połyskującej broni.
-To tylko ja. – odparła Lou widząc znajomą brązową czuprynę i intensywnie błękitne oczy. – Znalazłeś to przejście? – idąc w kierunku Kurtisa zauważyła, że na podłodze leży kilka martwych ciał. – Coś mi niedawno wspominałeś o mordowaniu ludzi…
-To co innego. Ja działam w słusznej sprawie. I tak, przejście znalazłem. Rozejrzałem się trochę… a ty? Udało ci się coś znaleźć.
Dziewczyna eleganckim ruchem podała mężczyźnie kopertę.
-Leżało u niego na biurku. - Chłopak na te słowa zrobił wielkie oczy. Trzymać takie dokumenty na biurku? To niedorzeczne i nieodpowiedzialne. Ale przynajmniej dla nich korzystne.
-I jak ci się udało odwrócić jego uwagę?
-Urok osobisty. – odparła z zawadiackim uśmiechem. – Wracajmy do hotelu.
Ruszyli w stronę schodów. W głowie mężczyzny odbijały się echem słowa „Urok osobisty”. Skoro tak to nic dziwnego, że poszło tak łatwo i szybko.

Chłopak otworzył drzwi pokoju 417. Swojego tymczasowego zakwaterowania. W środku czekała już na niego rudowłosa. Błękitnooki usiadł na kanapie i wziął się za otwieranie koperty.
-Zdajesz sobie sprawę, że nie mogę nagle przerwać zbrodniczej passy? – zapytała retorycznie. Podeszła za kanapę i oparła się o nią, obserwując, jak brunet wyciąga kartkę z koperty.
-Tak, ale zawsze możesz zwolnić. Tobie nie zaszkodzi, a kilka istnień uratuje. – dziewczyna wymownie spojrzała w sufit. W sumie miał rację, tym bardziej, że do mordowania nie miała już takiego przekonania.
-Jakieś projekty. To wygląda jak wielkie słoje z ludźmi w środku. Dziwne, nie sądzisz? I to… to ma być pismo? To jakieś bazgroły są.
-Spójrz na to. – piwnooka wskazała palcem na jeden z rysunków. – to wygląda na jakiś artefakt.
Mężczyzna przyjrzał się szkicowi. Wyglądało to jak okrągła tablica z wygrawerowanymi wzorami. Jednak zanim zdążył to skomentować, jego uwagę przykuł jeden z napisów.
-Czy tu jest napisane… sektor F7?
-Chyba tak.
-No to już wiemy, gdzie szukać. – na te słowa mężczyzna poskładał kartkę i schował ją do koperty, którą następnie ukrył w szufladzie szafki nocnej. Dziewczyna obserwowała jego ruchy. Mężczyzna odwrócił się. Ich spojrzenia się spotkały. Przez chwilę stojąc w bezruchu, błękitnooki podszedł do kanapy i opadł na nią leniwie.
-To kiedy tam wracamy?
-Najwcześniej wieczorem, na takie akcje wyrusza się o późnych porach.
-Będzie więcej ochrony.
-I to jest najlepsze. – Kurtis chwycił pilota i włączył telewizor. Zaczął przełączać kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego do oglądania.
-Co zamierzasz robić?
-Obijać się. Oglądać telewizję, o 15 zjeść obiad. Ewentualnie myśleć o tym, jaki będzie nasz nowy plan działania.
-Wy, ludzie, jesteście dziwni.
-To nie my jesteśmy dziwni, tylko ty. A ty co zamierzasz robić?
-Kontynuować robotę. – czerwonowłosa wyciągnęła z kieszeni spodni pogniecioną, trochę już podartą kartkę. – Która czeka mnie niedaleko. Czy ta ulica jest niedaleko? – Lou podetknęła brunetowi kartkę pod nos.
-A bo ja wiem… nie chcę się przyczyniać do śmierci niewinnych ludzi.
-A ochroniarze byli czemuś winni? – to pytanie trochę zbiło go z tropu, spowodowało, że musiał przyznać kobiecie trochę racji.
-Tak. To kilka przecznic dalej. Takie kolorowe budynki, powinnaś szybko trafić. – odparł trochę obrażony. Ruda poskładała kartkę po czym szybkim ruchem podbiegła do okna i przeskoczyła przez nie.

Tak jak powiedział Kurt – kolorowe budynki. A numer domu 4 wskazywał, że jest to budynek niebieski. Dziewczyna stała w zaułku między budynkiem 2 i 3, musiała więc w jakiś sposób przedostać się do błękitnego bloku. Uniosła ręce do góry. Korzystając ze sztuczki spowalniania czasu przebiegła między ludźmi do kolejnego zaułka. Spojrzała w górę, na okna. Odliczając w myślach zorientowała się, że jej cel, mieszkanie numer 9, jest po drugiej stronie. Póki czas był jeszcze spowolniony, przemknęła do kolejnego zaułka, w ostatniej chwili. Zaczęła odbijać się od naprzeciwległych ścian, aż do najwyżej znajdującego się okna. Chwyciła za parapet i wspięła się na niego. Następnie sztuczką otworzyła okno. Trafiła do kuchni ofiary. Z tego miejsca było słychać włączony telewizor, który zaprowadził Lou do salonu. Na kanapie siedziała blondynka, młoda i drobna. Ruda przygotowała się, żeby zaatakować. Zaszła ofiarę od tyłu. Ręce jej drżały. Nie wiedziała, czy powinna to zrobić, czy powinna znowu zamordować. Wiedziała jedynie, że wątpliwości w takiej sytuacji nie są sprzyjające. W końcu postanowiła porzucić skrupuły. Wzięła zamach. W tym momencie blondwłosa się odwróciła. Po czym osunęła się martwa na podłogę. Lou zrobiła kilka kroków w tył. Nieświadomie zaczęła otrzepywać ręce, jakby były ubrudzone krwią. Ruszyła w stronę kuchni. Już miała wskoczyć na szafkę i przejść przez okno, jednak gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia, oparła się o ścianę. Powoli osunęła się w dół. Usiadła na podłodze. Pierwsze w jej krótkim życiu łzy spłynęły po jej policzkach. Wyjrzała jeszcze zza ściany, by spojrzeń na martwe ciało. Ukryła twarz w dłoniach. Kilka łez zamieniło się w rzewny płacz. Było w tym trochę bezradności jak i też złości. Chciała być z powrotem na czyichś usługach, nieświadoma, bez własnej woli.
W oddali było słychać syreny policyjne. Rudowłosa zerwała się z miejsca, ktoś musiał widzieć, jak się włamuje i zadzwonił po gliny. Piwnooka szybko wyskoczyła przez okno i odbijając się od naprzeciwległych ścian wspięła się na dach. Teraz musiała tylko wrócić do hotelu.

Wskoczyła przez okno do pokoju, po czym je zatrzasnęła.
-O, już wróciłaś? – chłopak rzucił na nią okiem. Dziewczyna opierając się o parapet, obserwowała widok za szybą. Odwróciła się.
-Płakałaś? – zdziwiony, obserwował, jak Lou, z policzkami błyszczącymi od łez i zaczerwienionymi oczami, idzie bez słowa do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Widząc tą scenkę, brunet zerwał się z kanapy.
Ruda siedziała pod ścianą. Chciała być sama. W ciemnym, ciasnym pomieszczeniu czuła się bezpiecznie. Spokój przerwało jej donośne pukanie do drzwi.
-Lou, co się stało?
Milczenie.
-Lou! Otwórz… - nagle go olśniło. Ta łazienka nie miała przecież żadnego zamka, nic. Chłopak nacisnął klamkę i powoli otworzył drzwi. Piwnooka spojrzała na smugę światła, która wpadła do środka. Po chwili smuga zniknęła, błękitnooki wszedł do środka. Usiadł naprzeciwko dziewczyny, drzwi zostawił uchylone. Nie śmiał się odezwać, wolał poczekać, co zrobi ruda. Przez chwilę obserwowali siebie nawzajem, w pewnym momencie czerwonowłosa zakryła twarz dłońmi. Nogi przysunęła do siebie. Widać było, jak cicho łkała. Kurtis w pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować. Objął dziewczynę ramieniem. Siedzieli tak, nie odzywając się.
-Co się stało? – zapytał szeptem, do ucha Lou. Ona pokiwała tylko przecząco głową i skuliła się jeszcze bardziej.
-Chcę… chcę zostać sama. – na te słowa błękitnooki kiwnął głową, po czym wstał i wyszedł, zamykając drzwi łazienki. Ruda przestała płakać. Zdała sobie sprawę, że wcześniej nie zdarzyło jej się zareagować tak… emocjonalnie. Otarła łzy z policzków. Zaczęła ogarniać myśli, które szybko zebrały się wokół błękitnookiego. Szybko zorientowała się, że jeszcze przed chwilą była w jego objęciach. Przypomniała jej się akcja w biurze Malavskiego. Ten namiętny, choć fałszywy, pocałunek. Zdała sobie sprawę, że chciałaby przeżyć to jeszcze raz. Jednak tym razem nie z Malavskim, na pewno nie z nim.
Piwnooka podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. Spojrzała na bruneta, siedzącego na kanapie, rozrysowującego szkice na kartce. Mówił coś do siebie. W pewnej chwili odwrócił głowę w kierunku łazienki. Lou błyskawicznie schowała się za drzwiami. Już chciała wychodzić, ale zawahała się. Postanowiła pozostać w łazience, wyciszyć się do końca.

Kurtis zaczął się niepokoić. Minęło już kilka godzin, on był po obiedzie. A dziewczyna nadal nie wychodziła z pomieszczenia. Postanowił do niej zajrzeć. Podszedł do drzwi, chwycił za klamkę. W tym samym momencie, kiedy ona, postanawiając już wyjść. Drgnęła, czując że drzwi otworzyły się łatwiej niż powinny. Na chwilę zamarli w bezruchu. Znowu ich spojrzenia spotkały się, milczenie tylko pogarszało sytuację.
-Chodź, rozrysowałem podziemia budynku. – odezwał się w końcu. Czerwonowłosa wyszła z łazienki i powędrowała za Kurtem. On chwycił kartkę i palcem zaczął pokazywać poszczególne elementy rysunku.
-Rozrysowałem to z pamięci. Tam na dole, z tego co widziałem, pierwsze korytarze, odpowiednio po lewej i prawej, prowadzą do sektorów A i B. Przede mną ciągnął się korytarz główny, dalej korytarze po lewej i prawej. Czyli z tego wynika, że korytarz sektora F to trzeci po prawej. – przez pierwsze sekundy piwnooka starała się go słuchać, jednak była rozkojarzona. Spojrzała przez okno – niebo przybrało różowy odcień, chmury oświetlone od spodu stwarzały malowniczy krajobraz dla Niemieckiej ulicy.
-Spójrz, jakie to niebo piękne. – chłopak rzucił tylko okiem.
-Tak… więc jeśli w sektorach to jest poukładane na tej samej zasadzie, to pomieszczenie, którego szukamy, będzie czwarte po lewej stronie… czy ty mnie słuchasz?
-Co? Tak, tak, czwarte po lewej…
-Powiesz w końcu, co się stało?
Na jej twarzy pojawiła się nie pewność. Usiadła na kanapie i gestem ręki pokazała, żeby Kurtis tez usiadł. Błękitnooki powoli odłożył kartę i dosiadł się do towarzyszki.
-Zamordowałam dziewczynę.
-Więc to o to chodzi? Przecież wcześniej już zabijałaś i jakoś ci to nie przeszkadzało.
-Tak, ale… nie wiem… od kiedy powiedziałeś, co muszą czuć ci ludzie… widząc że zaraz… ja po prostu… - Kurtis obserwował zachowanie dziewczyny niepewnie. Czyżby faktycznie się zmieniła? Piwnooka wzięła głęboki oddech. – To przez ciebie… a może dzięki tobie… dostrzegłam to, czego nie widziałam wcześniej. – zapadła cisza. Brunet zaczął stukać palcami o swoje kolano.
-Nie no, bez takich ckliwości. – uśmiechnął się lekko. Ona odwzajemniła uśmiech. Zobaczyła, że chłopak spogląda na różowe, ciemniejące niebo. – Faktycznie, piękny widok.
Dziewczyna przysunęła się bliżej. Nagle Kurtis odwrócił głowę w jej stronę. Ona gwałtownie się cofnęła.
-Słuchaj… czy ty… znasz może Larę? Larę Croft?
To pytanie ją zaskoczyło, zbiło z tropu. Cały czar tej chwili prysł niczym mydlana bańka.
-To zależy. – odparła, w jej głosie słychać było ton zawiedzenia. Wstała i podeszła do okna. Widok malowniczego nieba to jedyne, co pozostało z romantycznej chwili.
-Bo… kiedyś… kilka lat temu… cóż, to długa historia. Powiem tylko, że z nią współpracowałem i bardzo mi pomogła. Jednak potem się z nią już nie widziałem. A w dodatku ma coś, co należy do mnie.
-I?
-Jesteś do niej cholernie podobna. I… znalazłem tą twoją kartkę. Było tam jej nazwisko. – po tych słowach dziewczyna szybko sięgnęła do kieszeni i rozłożyła kawałek papieru. Kurtis miał rację, na liście widniała Lara Croft. Ruda zgniotła kartkę w małą kulkę, którą upuściła na podłogę. Przymknęła oczy i westchnęła.
-Mówiłeś, że ona ma coś, co należy do ciebie.
-Tak.
Piwnooka gwałtownie się odwróciła. Nie zorientowała się, kiedy chłopak podszedł ją od tyłu.
-Skoro jest na tej liście... – wzrokiem wskazał na zgniecioną kartkę. – to czy mogłabyś to dla mnie odzyskać?
Skinęła głową.
-Chirugai. Zapytaj o Chirugai.
Cofnął się o krok. Nagle poczuł, jak jej delikatna dłoń obejmuje jego nadgarstek. Miał się zatrzymać. Miał się nie cofać.
Miał zostać.
Czuła, że to będzie trudniejsze niż przypadek Malavskiego. Tamto było służbowe, konieczne, by zdobyć informacje. A co za tym idzie, pozbawione uczuć, w czym Lou, bądź co bądź była jeszcze dobra.
Trudniejsze? Cholernie trudne. Miała wrażenie, że ta chwila ciągnęła się przez wieki. Przymknęła oczy. Czuła jego oddech na swojej twarzy.
Jej usta przylgnęły do jego warg. Pocałunek trwał dosłownie chwilę, dziewczyna odsunęła się.
-Ja… wybacz… ja nie… - nie dokończyła. Chłopak przejął inicjatywę, pocałował Lou namiętnie. Przylgnęła do szyby okna. W tym momencie była wrażliwa na każdy dotyk. Czuła każde posunięcie jego rąk. Jedna powędrowała wzdłuż talii, druga wzdłuż uda. Czerwonowłosa swoje dłonie położyła na jego ramionach.
Całował z taką pasją…
Gorliwie.
Zadrżała, gdy jego dłonie powędrowały pod bluzkę, po plecach. Poczuła, że obejmuje ją mocniej. Odsunęli się od okna. Kiedy Kurt z pocałunkami przeszedł na szyję, Lou rzuciła okiem na naścienny zegar – zbliżała się godzina 19:30.
-Chyba niedługo musimy iść. – szepnęła. Kurt zaprzestał pocałunków i spojrzał na swoją kochankę.
-Jeszcze nie teraz.
-Czy to nie tobie zależało na, nazwijmy to, „ratowaniu świata”?
-Tak, ale zależy mi też na tobie.
-Nie no, bez takich ckliwości. – odparła z uśmiechem na twarzy. Chłopak zaciągnął ją w stronę łóżka. Opadła na miękką pościel, on położył się nad nią. Niestety, komentarz na temat ratowania świata rozproszył jego uwagę. Wstał z łóżka i spojrzał na zegarek.
-Faktycznie, musimy iść. – Lou spojrzała wymownie w sufit. Podniosła się, poprawiła ubranie. Ona była gotowa zawsze i wszędzie…

Lampy oblewały korytarze swoim błękitnym światłem. Z pierwszego piętra na parter zeszła dwójka ludzi, mężczyzna i kobieta. Nie byli tu legalnie.
-Dobra, więc plan jest taki-ty idziesz pierwsza, oczyszczasz drogę z ochroniarzy, potem ja wchodzę i idziemy do sektora F7. Potem ty pójdziesz stać na czatach, ja w tym czasie jeszcze dokładniej się rozejrzę…
-Czyli ja odwalam brudną robotę.
-To ty tu jesteś nieśmiertelna. – odparł z rozbrajającym uśmiechem. Dziewczyna pokiwała przecząco głową z niedowierzaniem. Ruszyli do podziemi.

-Słyszałeś to?
-Co?
-Jakieś szepty… ktoś chyba jest w budynku.
-Coś ci się zdaje, Krieger.
-Nie, jestem pewien, jakieś głosy słyszałem i dźwięki kroków. – mężczyzna zaczął rozglądać się z niepokojem.
-Tak, głosy. Pewnie z zaświatów. Uspokój się, stój na warcie i nie marudź.
Huk, błękitne światło, krzyk. Obaj padli martwi na ziemię. Dziewczyna wiedziała, że hałas sprowadzi kilku ochroniarzy więcej. I o to jej chodziło. Widziała, jak kolejne drzwi się otwierają. Część mężczyzn była uzbrojona, ale nie sprawiało to rudowłosej trudności. Ci, którzy posiadali broń, zaczęli strzelać, pozostali próbowali rzucić się na piwnooką. Lou wykonała kilka akrobacji wymijających, po czym rozprostowała ręce, tworząc tym ruchem silną falę uderzeniową. Kilka ochroniarzy padło oszołomionych, jednak reszta nadal strzelała do włamywaczki.
Kolejne akrobacje.
Jeden pocisk musnął ją w ramię. Na chwilę chwyciła to miejsce. Zabolało. Jednak nie zatrzymało Lou przed dalszą walką. Wykonała wykop z półobrotu, powalając kilku nieprzyjaciół na ziemię. Chodź wielu już pokonała, ich ilość nie malała. Jak widać, przybywali następni. Powoli tracąc cierpliwość stworzyła kolejną falę uderzeniową. Następnie spowolniła czas. W powietrzu znajdowała się masa pocisków, lecących powoli w jej kierunku. Dziewczyna zacisnęła pięści, które zaczęły świecić na niebiesko. Wszystkie kule obróciły się o 180 stopni. Czas z powrotem przyspieszył. Mężczyźni zostali rozstrzelani przez samych siebie. Ruda podbiegła do małej już grupki. Jeszcze tylko kilka ciosów, kopnięć…
Kurtis powoli zszedł po schodach. Nie widział, co tam się działo, ale same dźwięki zasugerowały, że czerwonowłosa przeprowadziła rzeźnię. Miał rację, na podłodze było sporo martwych ciał.
-I nie czujesz się z tym źle? – chłopak wskazał na leżące trupy.
-Nie, jeśli mam stosowne alibi. – uśmiechnęła się cwaniacko. On lubił ten uśmiech. Uwielbiał. Zresztą nie tylko. Uwielbiał tą jej bezwzględność. Choć ostatnio złagodniała, nadal była brutalna. Śmiercionośna.
Był nią zafascynowany.
Omijając zwłoki, podszedł do dziewczyny i gestem ręki pokazał jej, żeby szła za nim. Szli powoli, a on nasłuchiwał. Usłyszał szelest, jakieś jęknięcie. Błyskawicznym ruchem wyciągnął swojego Borana z kabury, odwrócił się i strzelił prosto w głowę jednego z ochroniarzy. Mężczyzna, który chciał się właśnie podnieść, z powrotem rozłożył się na podłodze, zalewając się krwią. Kurt i Lou ruszyli w stronę dwuskrzydłowych drzwi.
-Panie przodem. – odparł z dżentelmeńskim uśmiechem. Ruda spojrzała wymownie w sufit i zaczęła iść przed siebie, rozglądając się.
-Czysto. – odparła po czym weszła do korytarza prowadzącego do sektora F. Idąc przez główny korytarz mogła stwierdzić, że błękitnooki trafnie to rozrysował. Po chwili usłyszała szybkie kroki i zobaczyła, że brunet do niej dołączył. Przeszli przez kolejne drzwi. Znaleźli się w pomieszczeniu z drzwiami po lewej i prawej stronie. A drzwi pomieszczenia numer 7 były czwarte po lewej. Dokładnie tak jak na planie Kurta. Najwidoczniej było to najbardziej prawdopodobne i oczywiste. Za oczywiste.
-Zamknięte. – powiedziała dziewczyna widząc, że mimo iż szarpie za klamkę, drzwi ani drgną.
-Ja to załatwię. – Kurtis stanął naprzeciwko futryny. Uniósł ręce do góry po czym wyprostował je przed siebie. Drzwi z hukiem wyleciały do przodu, otwierając bohaterom drogę do sali.
W środku znajdowała się gablota z mikroskopami, stół, na którym leżały różne próbki i słoiki, kilka półek, a także biurko z komputerem. Przysłowiową wisienką na torcie była przerażona kobieta, w okularach, ubrana w fartuch laboratoryjny. Kurtis bez zastanowienia podszedł do brunetki i przystawił lufę pistoletu do jej głowy. Oddychając szybko, patrzyła na niego ze strachem. Błękitnooki wyciągnął z kieszeni pozginaną kartkę, rozłożył ją i podsunął dziewczynie pod nos.
-Co się stało z tym projektem?
-To… to nie… nie ta sala. Pomyliliście sale. – chłopak spojrzał na kartkę z lekkim niedowierzaniem. F7, tak było napisane.
-Sala F1. – odparła kobieta. Kiedy to powiedziała, dla bruneta stało się to oczywiste. 7 i 1 są przecież do siebie podobne.
-Dzięki. – chłopak schował pistolet do kabury. Całą scenkę obserwowała Lou. Kiedy mężczyzna wyszedł, ona poszła za nim.
-Czy to nie było zbyt… brutalne?
-Nie, kiedy chce się wyciągnąć informacje.
-Ale byś jej nie zabił, prawda?
-Prawda… - odpowiedział niepewnym tonem. W rzeczywistości było inaczej.
Hipokryta.
Jeszcze niedawno zasugerował czerwonowłosej, że ci ludzie muszą czuć się strasznie kiedy widzą, że za chwilę ich zabijesz. A sam szedł do celu po trupach.
Znowu trzeba było otworzyć drzwi sposobem. Tym razem zajęła się tym Lou. Uniosła dłoń, błękitne światło zamigotało. Wyprostowała rękę, błękitna energia wyważyła drzwi. Ta sala była większa, trochę wyższa, chłodniejsza, bardziej ponura.
-Gdzie się podziały te wielkie słoje?
-Spójrz… - ruda wskazała na duże, metalowe obręcze, przymocowane do ziemi. – Musieli je gdzieś wywieźć.
Mężczyznę zainteresowała zawieszona na ścianie matryca. W niej prawdopodobnie miał być umieszczony artefakt, którego szkic znajdował się na kartce. Pod formą znajdowała się klawiatura, od której zawieszone były grube kable, idące do każdej obręczy.
-On chciał coś ożywić… za pomocą tego artefaktu… tylko po co…
Dźwięk szybkich kroków. Kilku ludzi. Nagle przed wejściem pojawiły się ciemne sylwetki, z lśniącymi karabinami. Zaczęli strzelać.
Kurtis odwdzięczył im się strzałami z Borana, Lou natomiast powaliła kilku falą uderzeniową. Brunet dostrzegł, że jeden z ochroniarzy wrzucił mały przedmiot do pomieszczenia.
-Uciekamy!
Pobiegli do wyjścia, za sobą usłyszeli głośny wybuch granatu. Po drodze napotkali na jeszcze kilku strażników. Ruda uderzyła jednego prawym sierpowym, Kurt dwóm innym przestrzelił głowy na wylot. Wybiegli z sektora F i działu laboratoriów.
-Niech ktoś włączy ten cholerny alarm! – usłyszeli za sobą krzyk strażnika. Wbiegali już po schodach, kiedy zawyła syrena alarmowa.
-Szybciej! – Kurt chwycił dziewczynę za rękę, pobiegli do okna na pierwszym piętrze.
-Rozdzielamy się. – odparła dziewczyna. Błękitnooki już miał zaprzeczyć, ale nim to zrobił, ruda już wspinała się po ścianie na górę. Jemu pozostawała ucieczka dołem. Wszedł na parapet i zeskoczył. Upadek był trochę bolesny, jednak chłopak szybko się podniósł. Pozostała tylko ucieczka do hotelu. Na szczęście on przyjechał tu motorem. Wskoczył na swoją maszynę, odpalił silnik i z piskiem opon odjechał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz